- Dawno pana nie było w mediach. Czy to efekt nieudanego startu w Dakarze 2018?
- Dakar 2018 nie przebiegł tak, jak to zaplanowałem. Miała być walka do mety, ale już na samym początku rajdu motocykl odmówił współpracy. Po tym stracie wycofałem się, aby wrócić do pełni zdrowia i formy. Doprowadziłem do końca leczenie kontuzji nogi, wznowiłem treningi z obciążeniem. Musiałem dojść do pełnego zdrowia, aby przystąpić do projektu Dakar 2020.
- Jednak...
- Dakar rządzi się swoimi prawami. Wprawdzie podczas imprezy zawsze zadaję sobie pytanie, po co mi to było. Prześladują mnie myśli, że nie chcę tu być, co ja tu robię? Jednak chwilę po zakończeniu rajdu po głowie chodzi tylko jedna myśl: chcę tu wrócić! Te wyświechtane powiedzenie, że Dakar jest narkotyk, ale wciąż prawdziwe. W głowie mam tylko jedno pragnienie: wrócić na trasę rajdu. Chcę również udowodnić sam sobie, że jestem w stanie tak szybko jeździć, jak przed wypadkiem. Po raz kolejny mam zamiar zmierzyć się z tym najtrudniejszym rajdem świata. Chcę również pokazać się z jeszcze lepszej strony. Wiem, że mnie na to stać.