Zawsze w pierwszej ławce. Zawsze przygotowany. Podnosi rękę do odpowiedzi zanim nauczyciel skończy zadawać pytanie. Bierze udział w akademiach i jest w poczcie sztandarowym. W każdej szkole jest taki prymus. Koledzy zazwyczaj za nim nie przepadają, ale wiedzą że jest potrzebny. Sylwester Tułajew jest prymusem w PiS i ma teraz zostać przewodniczącym klasy.
Jesień 2018. Wieczór wyborczy lubelskiego PiS w hotelu Rubicon w Lublinie. Sala pełna. Rozmowy, uśmiechy, uściski. Działacze liczą, że za kilkanaście minut stacje telewizyjne podadzą wstępne wyniki głosowania w wyborach samorządowych. Dla jednych liczą się wybory do sejmiku województwa. Jeżeli udałoby się (a udało się) zdobyć większość, to PiS wskaże marszałka województwa. Zdobędzie także kontrolę nad pieniędzmi z UE, które przepływają przez urząd marszałkowski. Inni politycy chcą władzy w Radzie Miasta. Chcą, żeby prezydent (jeżeli nie będzie z PiS) stał się ich politycznym zakładnikiem. Dla młodego posła ważniejsze jest głosowanie na prezydenta Lublina.
Inni odmawiali
Sylwester Tułajew kilka tygodni wcześniej rzucił rękawicę mającemu bardzo dobre notowania Krzysztofowi Żukowi z PO. PiS miał przynajmniej kilku kandydatów na kandydatów. Od polityków przez biznesmenów. Także tych z milionami na koncie. Tymczasem Jarosław Kaczyński postawił na posła z pierwszą kadencją w Sejmie: Sylwestra Tułajewa.
– Wszyscy inni odmawiali – mówili wtedy działacze.
Wróćmy do Rubiconu. Telewizja podaje wyniki. Już wiadomo, że drugiej tury w Lublinie nie będzie. Tułajew przegrywa z Żukiem w pierwszej rundzie. Jak potem oficjalnie poda Państwowa Komisja Wyborcza prezydent z PO zdobył 62,3 proc. głosów. Kandydat PiS: 31,48. proc. Pozostali w tym wyścigu się nie liczyli.
Rubicon kilkanaście minut po zakończeniu głosowania. Słychać radosne głosy. Politycy odbierają telefony z gratulacjami. Dzwonią chcąc się dowiedzieć, kiedy będzie wiadomo, kto zdobył mandat. Tułajew ściska dłonie kolejnych gratulujących/składających wyrazy współczucia.
Na bok byłego już kandydata PiS odciąga jeden z dziennikarzy. Z Tułajewa schodzi ciśnienie, ale wybucha w nim coś nowego. Jakaś złość. – I co? Dawaliście mi mniej procent od Muszyńskiego, a go przebiłem. I co? – rzuca na początek rozmowy.
Grzegorz Muszyński cztery lata wcześniej był kandydatem PiS na prezydenta Lublina. Też przegrał z Żukiem. Zdobył 30,5 proc. głosów.
Trochę jak poczet
Na jego tle Tułajew może mówić, że poprawił wynik PiS. Ale prawda jest taka, że Muszyński się nie starał. Jakby nie miał woli wygranej. Za to Tułajew jako „żołnierz PiS” podpierał się ze zmęczenia nosem w kampanii. Prowadził ją bardzo aktywnie. Tylko nie chciał brać udziału w debatach.
Czemu przytaczać tę opowieść? Bo pokazuje Sylwestra Tułajewa jako prymusa PiS, który wykona wszystkie polecenie nauczyciela, jakim jest prezes i partia. Taki prymus jest w każdej szkole. Zawsze w wyprasowanym mundurku. Siedzi w pierwszej ławce. Zgłasza się do odpowiedzi i ma 100-procentową frekwencję. Tak trochę jest z Tułajewem.
„PiS pracuje, opozycja baluje. Poseł z Lublina zmiażdżył konkurencję” – to tytuł artykuły z serwisu TVP Info z połowy maja. Lubelski prymus jest jedynym posłem ze 100-procentową obecnością na sejmowych głosowaniach. O czym to świadczy? W sumie o niczym, oprócz tego że Tułajew jest pilny.
Jest też na wszelkich uroczystościach. Gratuluje np. strażakom i odczytuje listy od marszałek Sejmu. – Tak, trochę poczet sztandarowy w szkole. Takie wyróżnienie bez większego przełożenia na skuteczność. Nie zdziwiłbym się, gdyby sam nie zabiegał o to, aby mógł odczytywać listy – mówi nam jeden z posłów PiS.
Ale sam Tułajew wyjaśnia: – Kiedy otrzymuję od marszałek Sejmu taką propozycję, jest to dla mnie zaszczyt, że uczestnikom wydarzenia mogę przekazać słowa ważnej osoby, która w natłoku innych zajęć nie może być obecna osobiście.
Nowa konstrukcja
Formalnie PiS podzielony jest na okręgi. W naszym województwie ma dwa, których szefami są: prezes Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i były poseł, Krzysztof Michałkiewicz (okręg lubelski) i wicepremier, Jacek Sasin (chełmsko-zamojski). To się zmieni.
Prezes Jarosław Kaczyński już podjął decyzję, że struktury okręgowe zostaną skonstruowane w nowy sposób – Zgodnie z podziałem na okręgi w wyborach do Senatu – potwierdza Tułajew. – To ma na celu mocniejsze zaangażowanie członków partii i jej sympatyków. Chcemy spotykać się z wyborcami i przedstawiać dokonania rządu Zjednoczonej Prawicy. Im bliżej wyborów, będziemy także informować o nowych inicjatywach.
Nowe okręgi oznaczają nowych szefów. Zamiast dwóch, w województwie lubelskim, będzie ich sześciu. W okręgu nr 14 obejmującym powiaty położone na północny-zachód od Lublina jako faworyci wymieniani do tej pory byli: starosta łukowski Dariusz Szustek oraz posłowie Sławomir Skwarek, Krzysztof Szulowski. W grę wchodzi też starosta lubartowski Ewa Zybała.
W okręgu nr 15 (powiaty lubelski, janowski, kraśnicki, Łęczyński i świdnicki) faworytem wydaje się być Michał Moskal, pochodzący z Janowa Lubelskiego szef gabinetu politycznego Jarosława Kaczyńskiego. W Białej Podlaskiej pełnomocnikiem może zostać poseł Dariusz Stefaniuk. W przypadku Chełma mówi się o wicemarszałku województwa Zdzisławie Szwedzie, a w Zamościu według nieoficjalnych informacji największe szanse ma poseł Tomasz Zieliński.
A Lublin?
Tu pełnomocnikiem okręgowym ma być Sylwester Tułajew. Może mu zagrozić Krzysztof Michałkiewicz, ale w PiS coraz głośniej o tym, że powoli zostanie skierowany na polityczną emeryturę.
– Pełnomocników wskażą władze krajowe. Myślę, że wkrótce poznamy nazwiska – ucina dyskusję na ten temat Tułajew.
Jeżeli zostanie szefem szefów, będzie to dla niego spory awans. To on będzie odpowiadał za przygotowania do wyborów parlamentarnych, samorządowych w 2023 r. a potem europejskich w 2024 r.
Chyba że skończy się tak jak wówczas, gdy Tułajew miał zostać szefem PiS w Lublinie, a nie został.
Zaskoczenie i pandemia
Rok 2017. Miejskimi strukturami PiS rządzi senator Grzegorz Czelej. Właśnie jest na fali wznoszącej. Jest coraz bliżej prezesa. Dłużej już Czelej nie chce kierować lubelskim PiS. Wskazuje następcę. To właśnie Sylwester Tułajew. Niespodziewanie jednak nie otrzymuje on władzy. Szefem zostaje Tomasz Miszczuk. To zaskoczenie. Tułajewa to zabolało. To policzek, który pamięta do dziś, ale przyjmuje go obecnie na chłodno.
– Zgodnie z przepisami kandydata na przewodniczącego zarządu miejskiego wskazał przewodniczący okręgu. To był pan Krzysztof Michałkiewicz. Rekomendował pana Tomasza Miuszczuka. Jednak zarząd miejski nie przystał na tę kandydaturę. Wobec tego zarząd okręgowy zaakceptował propozycję przewodniczącego okręgu i wskazał przewodniczącego w Lublinie – opisuje technicznie poseł.
Dziś jednak, jeżeli nic się nie zadzieje na szczytach władzy, to Tułajew będzie szefem. Ma tylko jeden problem. Nie uczestniczy w miejskiej polityce. Od kiedy przestał być kandydatem na prezydenta, nie recenzuje postępować Ratusza, nie zabiera głosu w miejskich dyskusjach, nie komentuje najważniejszych spraw.
– Nadal jestem bardzo mocno związany z Lublinem. Przecież tutaj mieszkam. Śledzę wszystkie wydarzenia. Ostatnio faktycznie może w tej miejskiej polityce uczestniczyłem z mniejszym zaangażowaniem. Głównie przez pandemię – odpiera zarzuty.
Ale prawda jest inna: Tułajew nie wtrąca się w prace Miszczuka i radnych w myśl zasady, że sami mają odpowiadać za swoje działania lub ich brak.
Przykre decyzje
Sylwester Tułajew (rocznik 1981) zaczynał karierę jako radny dzielnicowy. W 2006 r. został miejskim radnym. Ostry krytyk – jako radny – Krzysztofa Żuka. Miał ponoć także innym radnym wysyłać nawet w nocy z poleceniami ataku na prezydenta Lublina (Tułajew temu zaprzecza), co doprowadziło do tego, że z klubu PiS wyłamała się część radnych i zaczęła otwarcie popierać Żuka.
Radnym był do 2015 r. kiedy to został posłem. Kiedy przegrał walkę o prezydenturę Lublina, nie został z niczym. W nagrodę, że zgodził się kandydować w kolejnych wyborach do Sejmu dostał pierwszą pozycję na liście wyborczej. Wcześniej, bo w 2019 r. został wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji. Resortem kierowała Elżbieta Witek. Dziś jest marszałkiem Sejmu i to jej listy odczytuje Tułajew. Stanowisko w ministerstwie poseł stracił po wyborach, gdy MSWiA zaczął kierować Mariusz Kamiński i wprowadził do resortu swoich ludzi.
– Nie jestem przyspawany do stołka. Nowy minister ma prawo obsadzać urząd nowymi ludźmi. Przyjmuje takie decyzję, nawet jeśli są dla mnie trochę przykre – mówi poseł.
Praca w resorcie i krótki czas, kiedy w przeszłości zarabiał na życie pracując dla Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego to jego jedyna aktywność zawodowa. Generalnie zawsze utrzymywał się z polityki; diety radnego czy z pracy w Sejmie.
Żona i taniec
Ma żonę Weronikę i córkę. Żonę, tancerkę, poznał podczas imprezy Dziennika Wschodniego „Taniec z VIP-ami”. Z Weroniką wiąże się jeszcze jedna sprawa, o której trzeba wspomnieć.
Kwiecień tego roku. W serwisie Natemat.pl, założonym przez Tomasza Lisa, ukazuje się artykuł o ich miłości. Lukrowany tekst ma autora. To „redakcja”. Wszystko wygląda jak opłacona akcja wizerunkowa. Ale w rozmowie z nami poseł zaprzecza.
– Nie sądzi pan chyba, że portal który tak zaciekle atakuje PiS i polityków PiS, zgodziłby się przyjąć pieniądze za napisanie pozytywnie o pośle PiS. Nic z tych rzeczy. To nie była żadna akcja. Sam byłem zaskoczony, że napisali. Ale było mi bardzo miło. Każde zawarte tam słowo o mojej żonie to prawda.