Puławska Prokuratura Rejonowa umorzyła trwające dwa lata śledztwo dotyczące Zbigniewa P., adopcyjnego ojca Agnieszki P. Kobieta zeznała, że w dzieciństwie była przez niego wykorzystywana seksualnie. Zdaniem śledczych, zabrakło dowodów potwierdzających jej słowa
Puławscy prokuratorzy przez ostatnie dwa lata starali się ustalić, czy opowiedziana dziennikarzom oraz powtórzona przed sądem, szokująca historia z przeszłości o wykorzystywaniu, molestowaniu i gwałtach na nieletniej wówczas Agnieszce P., jest prawdziwa.
30-letnia dziś kobieta to była mieszkanka woj. lubelskiego. Razem z siostrą dorastały w jednym z miejscowych bloków. Obie pochodziły z domu dziecka, wychowywały się w rodzinie adopcyjnej. O tym, że dzieje się w niej coś złego, prokuratura dowiedziała się 13 lat temu. Agnieszka już wtedy zeznała, że była molestowana przez Zbigniewa P., jej adopcyjnego ojca. Z braku dowodów sprawę umorzono.
W 2016 roku, jako dorosła już kobieta Agnieszka udzieliła wywiadu jednemu z warszawskich dziennikarzy. Opowiedziała o traumatycznych przeżyciach związanych z wielokrotnym wykorzystywaniem seksualnym, gwałtach oraz fizycznym i psychicznym molestowaniu. Tę samą historię powtórzyła Dziennikowi Wschodniemu, a następnie w zeznaniach przed sądem. Gdy o dramacie sprzed lat zrobiło się głośno, do umorzonej kilkanaście lat temu sprawy, wrócili puławscy śledczy.
– Wykonaliśmy naprawdę ciężką pracę. Przesłuchaliśmy około 20 świadków, staraliśmy się znaleźć wszystko, co możliwe, żeby ustalić prawdę. Śledztwo musieliśmy jednak umorzyć, bo nie udało nam się zdobyć bezspornych, mocnych dowodów przeciwko Zbigniewowi P. – tłumaczy Katarzyna Abramowicz-Piłat, z-ca szefa Prokuratury Rejonowej w Puławach. – Po tylu latach okazało się to niemożliwe – dodaje.
– Od samego początku czułam, że bez „namacalnych dowodów” moja sprawa po raz drugi zostanie zamieciona pod dywan. Znowu czuję ten niesmak i żal do polskiego wymiaru sprawiedliwości – komentuje pani Agnieszka. – Teraz, po wielu rozmowach i spotkaniach z ludźmi, którzy mnie pamiętali, czuję, że zrobiłam dobrą robotę, że pomogłam nie tylko sobie. Sądzę, że ten diabeł dostał informację zwrotną ode mnie i od mieszkańców wsi. Teraz jego życie na wolności mało różni się od życia za kratami. Bez czystego sumienia już nigdy spokojnie nie zaśnie.
Pokrzywdzona ma tydzień na wniesienie zażalenia do sądu na decyzję o umorzeniu śledztwa. Zbigniew P. nie przyznał się do winy. Wiarygodność zeznań Agnieszki P. zbadana przez biegłego, ze względu na dobro pokrzywdzonej, pozostaje utajniona.