Psa, który pływał na odciętej od lądu krze na Wiśle, próbowali uratować puławscy strażacy. Mimo kilku prób, w poniedziałek nie udało im się schwytać zwierzęcia. We wtorek nad ranem psa już na rzece nie było. – Mógł przeżyć, bo w nocy zamarzł odcinek rzeki prowadzący na brzeg – przypuszczają strażacy.
Pies znalazł się w poważnych tarapatach gdy kawałek lodowej kry, na który wskoczył, oderwał się od lądu. Zwierzę nie potrafiło samodzielnie wydostać się na brzeg. Uwiezionego na środku rzeki psa zauważył jeden z przechodniów, który natychmiast zadzwonił po straż.
Na miejsce pojechali strażacy z Puław. Na lodową wyspę ratownikom udało się wejść za pomocą specjalistycznych sani. Niestety psa nie złapali. Postanowili więc przerwać akcję i wrócić tu następnego dnia.
We wtorek rano nad Wisłę udali się strażacy z OSP Kazimierz Dolny, ale zwierzęcia już nie było. Z informacji, jakie przekazali strażakom z Puław wynika, że w nocy zamarzła kolejna część Wisły, tworząc prowadzącą na brzeg ścieżkę. Jeśli pies z niej skorzystał, to najprawdopodobniej żyje.
Mniej szczęścia miał inny pies, na ciało którego na zamarzniętym kawałku Wisły w poniedziałek natknęli się strażacy.