Cezary K. utrzymuje, że tylko się bronił. Jerzy L. został na jego procesie oskarżycielem. Wczoraj w sądzie w Puławach dwaj prawicowi działacze kontynuowali spór, który po spotkaniu z księdzem Tadeusz Isakowiczem-Zaleskim doprowadził do rękoczynów.
Bójka działaczy prawicowych po spotkaniu z księdzem Isakowiczem-Zaleskim - zdjęcia dziennikarza obywatelskiego MM Puławy
– Oskarżony o to, że uderzył pięścią w twarz… szarpał,… wykręcał rękę – odczytywał sędzia Zenon Szymanek prokuratorskie zarzuty postawione Cezaremu K.
Pokrzywdzeni, czyli Jerzy L. z żoną – zostali oskarżycielami posiłkowymi i zajęli miejsce prokuratora. Chcieli utajnienia procesu, ale sąd się na to nie zgodził.
29 marca tego roku do Puław przyjechał ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Spotkał się z mieszkańcami w Domu Chemika. Promował swą książkę "Kronika Życia”. Na spotkanie przyszło około 200 osób, w tym Jerzy L. i Cezary K., obecny i poprzedni prezes Klubu Gazety Polskiej w Puławach.
Do rękoczynów doszło w sali widowiskowej. W tym czasie ksiądz Zaleski rozdawał w holu autografy. Zaskoczeni uczestnicy spotkania zobaczyli leżącego, zakrwawionego Jerzego L. Prawicowiec trafił do szpitala, a jego przeciwnika zabrała policja.
– On nie ucierpiał po żadnym uderzeniu, ścigał mnie, a potem wygodnie położył się na podłodze, teatralnie zaczął symulować agonię – tłumaczył wczoraj sądowi Cezary K.
Według jego relacji, po spotkaniu z księdzem został zaatakowany przez małżonków L. i ich znajomego. A był to kolejny przejaw długiego konfliktu. I to pomimo wspólnego rodowodu: razem działali w "Solidarności”, KPN, a na koniec w Klubie Gazety Polskiej.
Jerzy L., słysząc taką wersję przebiegu wypadków, z poirytowaniem kręcił głową. – Było odwrotnie – stwierdziła krótko jego żona.
Ale swojej wersji nie mieli okazji zaprezentować w sądzie. Sędzia zrezygnował z przesłuchiwania świadków, bo najpierw lekarze mają wypowiedzieć się, czy Cezary K. podczas zajścia w Domu Chemika był poczytalny. Po otrzymaniu tej opinii wyznaczy termin kolejnej rozprawy.
Jerzy K. tuż po zdarzeniu relacjonował nam, że do rękoczynów doszło, bo Cezary K. wykręcił rękę jego żonie. – Stanąłem w jej obronie. Wtedy dostałem w twarz, upadłem i straciłem przytomność – opowiadał.