Narzekają na nią związkowcy. Źle mówią władze Puław i chcą się pozbyć. Tymczasem dyrektorka SP nr 4 wygrała konkurs na kolejną kadencję w fotelu dyrektora.
Teraz zaognia się konflikt między dyrektorką, a organem prowadzącym, którym jest Urząd Miasta. Wiceprezydent Puław Ewa Wójcik zarzuca dyrektorce, że rodzice nie chcą zapisywać swoich dzieci do "czwórki”.
Sprawdziliśmy to. Okazuje się, że z ok. 60 dzieci, które mieszkają w rejonie szkoły, zapisało się 39.
Kolejnym zarzutem jest zatrudnianie w szkole przez dyrektorkę swojego męża oraz męża jej zastępczyni. - To nepotyzm - twierdzi Janusz Grobel, prezydent Puław.
Równie ostro o sytuacji w szkole wypowiada się Lucjan Tomaszewski, szef puławskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego i jednocześnie miejski radny. Na ostatniej sesji Rady Miasta, związkowiec mówił, że z powodu koszmarnej sytuacji w szkole, jedna z nauczycielek poroniła. Zapowiedział także skierowanie do sądu sprawy o mobbing. - Dyrektorka po kolei niszczy podwładnych. Najgorsze jest to, że do tej pory organ prowadzący tolerował tę sprawę - uważa Tomaszewski.
Dyrektorka nie zgadza się z żadnym z zarzutów. - Mój mąż pracuje tu od 12 lat, a ja jestem dyrektorką dopiero od 5. Podobnie mąż mojej zastępczyni. Zatrudniłam go, gdy żona była jeszcze zwykłą nauczycielką - odpiera Violetta Nowak. - Jest kilka osób, które ciągle się skarżą. Ale większość nauczycieli i rodziców stoi po mojej stronie - dodaje.
Władze Puław wystawiły dyrektorce negatywną ocenę pracy. To miało wystarczyć, aby nie wygrała ona ostatnio przeprowadzonego konkursu na kolejną kadencję. Opinia organu prowadzącego przegrała jednak z opinią całej komisji, w której zasiadają także m.in. przedstawiciele nauczycieli oraz rodziców. Część rodziców zaskarżyła jednak decyzję o wyborze. W tym szansę upatruje prezydent Puław, który chce, aby kuratorium unieważniło cały konkurs.
Lubelskie kuratorium pracę dyrektorki ocenia jako dobrą (skala ocen: negatywna, dobra i wyróżniająca). (mmd)