– Pozwolenie na budowę leżało ponad rok w urzędzie miasta i nikt nas nie powiadomił o możliwych nieprawidłowościach. Dopiero dziś, kiedy ponieśliśmy tak wysokie koszty, urzędy twierdzą, że tu budować nie można – skarży się właścicielka działki w Mięćmierzu, na której trwa budowa jednorodzinnego domu
O tej sprawie pisaliśmy w poniedziałek. Chodzi o działkę w Mięćmierzu k. Kazimierza Dolnego, na której trwa budowa jednorodzinnego domu. Chociaż leży w strefie wyłączonej z zabudowy to teren ten ma status działki budowlanej.
Pozwolenie na budowę wydało puławskie starostwo, ale inwestycję chcą zatrzymać Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie i Urząd Miasta w Kazimierzu Dolnym. Decyzja należy teraz do wojewody lubelskiego, który już zajmuje się sprawą.
Po naszej publikacji skontaktowała się z nami właścicielka działki.
– Jeszcze w 2016 roku przed zakupem działki zwróciliśmy się z mężem do Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym z prośbą o interpretację zapisów, co do których mieliśmy wątpliwości. Z jednej strony z wypisu z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego wynikało, że nasza działka leży w strefie wyłączonej z zabudowy, ale z zastrzeżeniem, że dopuszcza się tam zabudowę jednorodzinną – tłumaczy Agnieszka Stochmal. – Gdybyśmy dostali jednoznaczną odpowiedź, że nie można tam budować, to nigdy nie zdecydowalibyśmy się na taki zakup.
Tymczasem jak wynika z odpowiedzi urzędników z 11 maja 2016 roku jako rozstrzygnięcie w tej sprawie należy traktować fakt wydania lub niewydania pozwolenia na budowę.
– Dwa lata później puławskie starostwo wydało nam takie pozwolenie. Uznaliśmy więc, że sytuacja jest jednoznaczna. Nie przypuszczaliśmy, że mogą być jeszcze jakieś inne sporne kwestie – tłumaczy Stochmal. I podkreśla: Zwłaszcza, że pozwolenie na budowę leżało ponad rok w urzędzie miasta i nikt nas nie powiadomił o nieprawidłowościach, ani nie wszczął żadnego postępowania w tej sprawie. A teraz nagle urzędnicy twierdzą, że tam nie można budować.
Stochmalowie podkreślają, że ponieśli już olbrzymie koszty. – Najpierw wydaliśmy pieniądze na projekt domu, potem wzięliśmy kredyt na budowę. Prace trwają, gotowe są już piwnice. Kto nam teraz odda te pieniądze? Jak tak można? – pyta kobieta. – Chcemy po prostu wybudować dom dla nas i naszych dzieci. Nie planujemy tu żadnych komercyjnych inwestycji. Zresztą nie moglibyśmy, bo przepisy to wykluczają. Niezrozumiała jest dla nas nagonka w związku z tą sprawą, bo działamy na podstawie prawomocnej decyzji.
Co ciekawe, w strefie, która jest wyłączona z zabudowy znajdują się już trzy inne domy. – Co prawda powstały one wcześniej zanim ta strefa została wyznaczona. Nie mniej jednak chodzi cały czas o ten sam teren – zauważa Stochmal.
Na nasz artukuł zareagowali też mieszkańcy Mięćmierza.
– Jedno z pism przeciwko tej budowie, które trafiło do wojewody, jest rzekomo napisane w imieniu mieszkańców. A tak naprawdę mieszkańcy Miećmierza, którzy stąd pochodzą i mieszkają na stałe, to tylko cztery rodziny. Nie mamy nic przeciwko tej budowie, nikt nas nawet nie zapytał o zdanie – mówi pan Dariusz, mieszkaniec Mięćmierza (nazwisko do wiadomości redakcji). – Za protestem stoją ludzie, którzy owszem mają tu domy, ale są napływowi. Być może mają swoje cele, w tym, żeby zablokować tę budowę – przypuszcza.