Telefony Urzędu Pracy od tygodni rozgrzewają się do czerwoności za sprawą setek przedsiębiorców, którzy starających się o każdą dostępną pomoc ułatwiającą przetrwanie wywołanego epidemią kryzysu. Na lokalne firmy czekają już miliony złotych z ministerialnej rezerwy.
Już nie troje, a trzynaścioro pracowników puławskiego PUP skierowano do zdalnej obsługi dzwoniących przedsiębiorców. Ci zaś pytają o każdą możliwą formę pomocy, z jakiej mogliby skorzystać, jej wysokości i warunków, a także sposobu składania wniosków. Część właścicieli firm potrzebuje także instrukcji, jak skorzystać z komputera, by zdalnie wypełnić wymagane formularze.
Na mikropożyczki (bezzwrotne 5 tys. zł w przypadku utrzymania miejsc pracy) zarejestrowano ok. 800 wniosków. Kilkadziesiąt podmiotów, jak zapewnia dyrektor PUP Krzysztof Gumieniak, wkrótce otrzyma pieniądze. Niestety, ok. 80 proc. otrzymywanych dokumentów posiada braki lub błędy, przez co czas wypłacania środków może się wydłużyć.
– Myślę, że to wina pośpiechu, w jakim te wnioski były składane. My rozdysponowując środki publiczne musimy przestrzegać regulaminów, więc będziemy prosili o ich poprawianie i uzupełnianie – tłumaczy dyr. Gumieniak.
Poza mikropożyczkami, zainteresowaniem cieszy się także możliwość refundacji części kosztów ponoszonych przez firmy. Chodzi głównie o składki ZUS oraz część wynagrodzeń wypłacanych pracownikom. Co ważne, poszczególne formy wsparcia można łączyć. W związku z wysokim zainteresowaniem, wkrótce rozdysponowana zostanie pierwsza transza z ministerialnej rezerwy w wysokości 5 mln zł.
Jeśli chodzi o poziom bezrobocia w powiecie puławskim, ten nadal nie odbiega od normy z ostatnich lat. Umowy o pracę zazwyczaj kończą się z ostatnim dniem miesiąca, kluczowe będą dane z początku maja. Wtedy przekonamy się, jak mocno obecny kryzys uderzył w lokalny rynek pracy.