Nikt nie poniesie konsekwencji za to, że szkolny monitoring w Publicznym Gimnazjum nr 1 w Puławach obejmował m.in. męskie ubikacje. Urzędnicy twierdzą, że skoro kamera została przestawiona, to nie można mówić o naruszeniu intymności uczniów.
W ubiegłym tygodniu Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport dotyczący monitoringu w szkołach w całej Polsce. Na Lubelszczyźnie prześwietlono system w czterech placówkach, w tym w puławskim Publicznym Gimnazjum nr 1. To właśnie ta szkoła wzbudziła największe zastrzeżenia, bo kamera w toalecie dla chłopców filmowała cztery pisuary. W dodatku do nagrań mieli wszyscy pracownicy – od dyrektora po nocnych dozorców. Z każdego z komputerów nagrania można było też bez problemu przenieść na nośnik zewnętrzny.
W dniu publikacji raportu rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Puławach zapewniał, że w związku ze stwierdzonymi nieprawidłowościami urząd zajmie się tą sprawą. Dziś jest ona marginalizowana.
– Tak naprawdę to sprawa ubiegłoroczna, więc kiedy pojawił się raport NIK musiałam sięgnąć pamięcią do wydarzeń sprzed kilku miesięcy – pisze Ewa Wójcik, wiceprezydent miasta, w komentarzu wysłanym do prasy. – Ta sprawa jest nam znana. Dyrekcja zareagowała na uwagę NIK natychmiast, więc kamera w toalecie nie ingeruje już w intymność korzystających. Warto zaznaczyć, że nigdy nie pojawiły się żadne uwagi czy skargi na ten temat.
Sprawę bagatelizuje też dyrekcja szkoły. – Działaliśmy prawidłowo – zapewnia Anna Soboń, dyrektor Gimnazjum nr 1. – Kiedy w wyremontowanych łazienkach rozpoczęły się demolki zdecydowaliśmy o zamontowaniu kamery. Obejmowała ona w prawdzie „kątem oka” pisuary, ale wywiesiliśmy kartki, by z nich nie korzystać, a na nagraniach obraz ze „strefy prywatności” był zapikselowany. Ta kamera to miał być tylko straszak – tłumaczy.