Każdy kierowca, który zaczyna pracę i wyjeżdża autobusem na trasę najpierw musi dmuchnąć w alkomat.
W puławskim MZK pracuje ok. 70 kierowców. Nad tym, żeby żaden z nich nie wymigał się od dmuchania w alkomat przed wyjazdem z zajezdni mają czuwać dyspozytorzy. Kierownictwo przewoźnika zastanawia się jeszcze, jak kontrolować kierowców zaczynających pracę na terenie miasta.
Dwa tygodnie temu 38-letni kierowca MZK uczestniczył w kolizji z samochodem osobowym na ul. Dęblińskiej w Puławach. Sprawcą kolizji był kierujący volkswagenem, ale policjanci na miejscu nie zastali kierowcy autobusu.
Mężczyzna zniknął przed ich przyjazdem. Po pewnym czasie podszedł do nich mężczyzna podający się za kierowcę. Tłumaczył, że go nie było, bo chciał poinformować o tym co się stało swoją żonę.
Jednak podczas wyjaśniania okoliczności wypadku okazało się, że mężczyzna wcale nie prowadził autobusu, a został jedynie poproszony o podanie się za kierowcę przez swojego znajomego, którego zresztą wskazał policjantom.
Rzeczywisty kierowca tłumaczył, że tak się zdenerwował całym zajściem, że poszedł do sklepu i kupił sobie małą flaszkę wódki, którą natychmiast wypił. Po przebadaniu go okazało się, że miał w organizmie 2,37 promila alkoholu.
Po tym zdarzeniu kierowca został zwolniony dyscyplinarnie. - Prowadzimy jeszcze postępowanie wyjaśniające w sprawie dyspozytora, który dopuścił do pracy pijanego kierowcę - mówi Kazimierz Fajbuś, kierownik działu organizacyjno-pracowniczego w MZK Puławy. (PAB)