Związkowcy z Muzeum Nadwiślańskiego ostrzegają: Jeśli dyrektor Agnieszka Zadura publicznie nie przeprosi za pomówienia, to idziemy do sądu. Dyrektor odpowiada tym samym
Po zakończonych fiaskiem negocjacjach pracownicy napisali list otwarty, który trafił m.in. do mediów i marszałka. Domagają się w nim m.in. odwołania swojej szefowej. Zarzucili jej m.in. nieumiejętne zarządzanie, narzucanie koncepcji, które przynoszą straty wizerunkowe i finansowe oraz tworzenie sytuacji konfliktowych i atmosfery zastraszania. Ostatnio w sprawie pojawił się kolejny wątek związany z należącym do związków Waldemarem Odorowskim, kierownikiem Kamienicy Celejowskiej. Dyrektor Zadura twierdzi, że był w pracy pod wpływem alkoholu i chce go za to dyscyplinarnie zwolnić. Odorowski wszystkiemu zaprzecza i przekonuje, że tego dnia był na zwolnieniu lekarskim.
- Nie pozwolę, żeby pod moim adresem padały niepotwierdzone i bardzo krzywdzące stwierdzenia - podkreśla Agnieszka Zadura. I zapowiedziała, że nie będzie akceptować łamania kodeksu pracy jak przebywania w biurze pod wpływem alkoholu czy załatwiania swoich prywatnych spraw w godzinach pracy. Wskazała też m.in. na niechęć pracowników do zmian. Twierdziła, że pracownicy chcą wpłynąć na jej zwolnienie, tak jak to w przypadku czterech poprzednich dyrektorów muzeum.
Teraz pracownicy muzeum żądają publicznych przeprosin. Skierowali kolejny list otwarty do marszałka. Tłumaczą w nim, że to stek kłamstw i pomówień. - Jeśli pani dyrektor nie zamieści na łamach mediów (które opublikowały jej odpowiedź - przyp. red.) odwołania tego, co powiedziała oraz przeprosin, rozpoczęte zostaną czynności wejścia na drogę sądową z pozwem zbiorowym o zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych oraz wejścia na drogę odszkodowawczą - czytamy w liście otwartym związkowców.
- Ja też wiem jak korzystać z drogi sądowej, zwłaszcza, że wcześniej to ja zostałam pomówiona. Nie pozwolę, żeby ktoś znieważał mnie w ten sposób. W tym kontekście nie zawaham się skierować sprawy do sądu - komentuje Agnieszka Zadura.