Na drodze wojewódzkiej z Nałęczowa do Lublina w piątek można było spotkać dwa konie biegające całą szerokością jezdni. O schwytanie spłoszonych zwierząt poproszona została puławska policja. Uciekły z jednej z lokalnych hodowli.
"Pomagamy i chronimy - również zwierzęta" - przypomina kom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik policji w Puławach, która informuje o nietypowym zgłoszeniu, jakie dyżurny komendy zanotował w piątek rano, 18 sierpnia. Dotyczyło dwóch koni, które poruszały się drogą wojewódzką nr 830. Spłoszone zwierzęta widziane były w Bochotnicy Kolonii i kierowały się w stronę Sadurek. Na miejsce skierowano funkcjonariuszy z Nałęczowa, którzy starali się ustalić ich właściciela. W trakcie rozmów pomoc w schwytaniu zwierząt wyraził hodowca z gminy Wojciechów, który przyjechał na miejsce ze sprzętem do ich bezpiecznego odławiania.
Akcja przebiegła pomyślnie i dwa konie trafiły do zagrody. Następnie, dzięki numerom znajdującym się w wszczepionych koniom czipach, mundurowi namierzyli właściciela czworonogich uciekinierów. Okazał się nim mieszkaniec Lublina, który trzymał je w jednej z miejscowości powiatu puławskiego. Same zwierzęta zarejestrowane były natomiast w Wielkopolsce i na Śląsku.
- Mężczyzna potwierdził, że odnalezione konie to jego własność. - Bardzo ucieszył się na wieść o tym, że nic im się nie stało. Zwierzęta, jak się okazało, spłoszyły się słysząc dźwięk kombajnów, które rano rozpoczęły pracę na polu nieopodal zagrody. Spanikowane pokonały ogrodzenie i ruszyły w kierunku Lublina - opowiada kom. Rejn-Kozak.
Policja przypomina właścicielom koni o konieczności właściwego nadzory nad posiadanymi zwierzętami, do czego zobowiązują przepisy prawa. Za ich złamanie (art. 77 kodeksu wykroczeń) grozi nagana, grzywna, a nawet ograniczenie wolności.