Kupcy z zamkniętego targowiska się złoszczą, bo miasto nie zdążyło na czas
z budową nowej hali, do której mają się przenieść.
Budowa nowej hali targowej przy ul. Piaskowej od początku budziła wiele emocji. Nie podobała się części radnych, a ostatnio także handlowcom, którzy będą w niej pracować. Najwięcej zastrzeżeń mieli do wysokości czynszu (62 zł za mkw.) oraz sposobu wykończenia wnętrza. - Taka hala to niby dobra rzecz. Ale to smutne, że zrobiono coś, co zupełnie odbiega od standardu - mówi Sławomir Berezowiec, zajmujący się sprzedażą ubrań.
Władze miasta nie ugięły się i nie obniżyły czynszu. - Stawka to wynik kalkulacji. Po trzech miesiącach działania hali zweryfikujemy, czy jest możliwość obniżenia czynszu - zapowiedział Grzegorz Nakonieczny, wiceprezydent Puław.
Targ przy ul. Centralnej, czyli tzw. Manhattan, od 1 stycznia formalnie przestał istnieć. Teren powrócił do spadkobierców dawnych właścicieli. I już w piątek pojawili się tu pracownicy Targowisk Puławskich, którzy chcieli odciąć prąd.
Zaprotestowali kupcy, których wciąż na targu jest bardzo wielu. Po negocjacjach udało się tę decyzję odłożyć.
Nic dziwnego, że handlowcy wciąż są na targowisku. Hala, do której mają się przenieść, miała być skończona przed Bożym Narodzeniem. Ale jest poślizg. Teraz kupcy uważają, że przez opóźnienia urząd zafundował im kilka tygodni bezpłatnego urlopu. - Najpierw bardzo się ucieszyliśmy z nowego miejsca. Potem było już tylko gorzej: czynsz, sposób wykończenia wnętrza hali i w końcu opóźnienia... - mówi Katarzyna Prząda.
Jednak nie wszyscy handlowcy ze starego "Manhattanu” przeniosą się do nowej hali. Część z nich zrezygnowała, bo uważają, że nie udałoby im się w nowym miejscu zarabiać. - Z takim wysokim czynszem! Kiedy tylko skończą się te moje ciastka i cukierki zwijam interes i idę na zieloną trawkę. Pewnie będę musiała iść do pomocy społecznej - rozkłada ręce Zofia Dywanowska, która na "Manhattanie” handlowała słodyczami.
Z otwarcia nowej hali cieszą się za to mieszkańcy Puław. - Pewnie, że lepiej zrobić zakupy w ciepłej hali niż na mrozie. Tylko czy tam nie będzie przypadkiem drożej? - zastanawia się pani Teresa.