Sygnał o tym, że myśliwskie konstrukcje do polowania na zwierzynę stoją niebezpiecznie blisko rezerwatu „Piskory” sprawdzili puławscy leśnicy. Ich zdaniem były one ustawione zaledwie kilka metrów od granicy terenu chronionego. Nadleśnictwo nakazało ich przestawienie.
Informację o drewnianych podwyższeniach przekazał nam spacerowicz, który pod koniec listopada natknął się na nie w lasach rezerwatu „Piskory”. Podał ich dokładne współrzędne GPS, zrobił zdjęcia i wysłał w tej sprawie kilka pism, m.in. do dyrekcji Lasów Państwowych. Przekonywał, że ambony stoją w rezerwacie, gdzie obowiązuje zakaz polowania. Po naszym artykule sygnał sprawdzili leśnicy z Nadleśnictwa Puławy.
– Te zwyżki stały kilka metrów od granicy, ale już poza terenem rezerwatu. Zdecydowaliśmy jednak, że ta odległość jest za mała i zwróciliśmy się do koła łowieckiego o ich przestawienie – mówi Włodzimierz Beczek, zastępca szefa Nadleśnictwa Puławy.
Według niego, myśliwi z koła łowieckiego 155 „Sokół:, co prawda nie złamali przepisów, ale ustawieniem swoich konstrukcji niemal na samej granicy rezerwatu, sprowokowali „niepotrzebną sytuację”.
– Powinni tego unikać i liczę na to, że następnym razem takie obiekty będą ustawiane znacznie dalej od granicy rezerwatu, żeby nie było już tego rodzaju wątpliwości – dodał.
Myśliwi mówią, że już zastosowali się do polecenia. – Cztery zwyżki przestawiliśmy już w inne miejsce. Teraz znajdują się około 500 metrów od granicy – zapewnia Mirosław Niburski, łowczy z koła „Sokół”. Jak dodaje, w sumie w okolicy rezerwatu takich konstrukcji jest 80. – Służą głównie do polowań zbiorowych, do odłowu dzików. Musimy wystrzelać limit narzucony przez ministerstwo, bo inaczej grożą nam kary finansowe – tłumaczy, narzekając na osoby, które niszczą im ambony. – Każdego roku ktoś je nam wywraca, a my przecież nie robimy nic złego. Nie jesteśmy wrogami przyrody i również jej służymy – podkreśla łowczy, który przypomina, że tradycja polowania w tych lasach jest starsza od rezerwatu.