Najbliższe trzy miesiące za kratkami spędzi 50-latka z Wrocławia, która usłyszała zarzuty udziału w oszustwach na terenie Lublina i powiatu puławskiego. Monika L. dzwoniła do starszych kobiet, wmawiając im, że ich bliscy znajdują się w niebezpieczeństwie. Emerytki w trosce o rodzinę oddawały i traciły oszczędności życia.
Jedną z ofiar chytrej wrocławianki była 90-letnia mieszkanka gminy Baranów. Staruszka na początku października odebrała telefon, a z rozmowy wynikało, że jej zięć spowodował wypadek i trafił do aresztu. Oszustka wmówiła swojej ofierze, że sposobem na uratowanie go przed pójściem za kratki są pieniądze. Starsza pani, myśląc, że pomaga swojej rodzinie, na "wykupienie zięcia" przekazała nieznajomej 33 tys. złotych. Gdy o wszystkim dowiedziała się córka poszkodowanej, okazało się, że żadnego wypadku nie było. O sprawie powiadomiła policję.
Tego samego dnia puławscy funkcjonariusze otrzymali informację o podobnym przestępstwie, do którego doszło w Lublinie. Jedna z mieszkanek stolicy województwa, po rozmowie telefonicznej z nieznaną kobietą, przekazała jej wszystkie oszczędności - 22 tys. złotych, a także złotą biżuterię wartą ok. 5 tys. złotych. Lublinianka była przekonana, że w ten sposób pomoże mężowi wnuczki uniknąć aresztowania.
Kryminalni uznali, że za obydwa przypadki oszustw może odpowiadać ta sama osoba lub grupa osób. Policjanci sprawdzili bilingi telefoniczne, nagrania z monitoringu, przesłuchali świadków i zabezpieczyli dowody. Po analizach wytypowali podejrzaną. Trop prowadził do 50-letniej Moniki L.
Kobieta została zatrzymana w miejscu zamieszkania, we Wrocławiu. Następnie przewieziono ją do Puław, gdzie usłyszała zarzut uczestnictwa w oszustwach, które doprowadziły do wyłudzenia gotówki i biżuterii wartych ok. 60 tys. zł. Sąd Rejonowy w Puławach zastosował wobec niej trzymiesięczny areszt. Kobiecie grozi do 8 lat więzienia.