Co zrobić z dużym pomieszczeniem na parterze nowej hali? MOSiR chce, żeby powstała tam komercyjna, prywatna siłownia wyposażona za publiczne pieniądze. Radni wnoszą o utworzenie zarówno ciężarowni dla zawodników puławskiej „Wisły”, jak i ogólnodostępnej siłowni prowadzonej przez miasto
W parterze nowej hali sportowej przy Lubelskiej w Puławach pierwotnie miała powstać nowoczesna ciężarownia stworzona z myślą o odnoszących sukcesy zawodnikach puławskiej „Wisły”.
Zgodnie z projektem, takie pomieszczenie zostało przygotowane i wyposażone w specjalne podesty umożliwiające bezpieczne podnoszenie ciężarów. Niestety: do dzisiaj, choć od otwarcia hali minęło ponad cztery miesiące, z pomieszczenia liczącego 400 metrów kwadratowych nikt nie korzysta. Zawodnicy sekcji ciężarowej nadal trenują przy al. Partyzantów.
Powodem są pieniądze.
Nowa hala po podwyżce ceny energii elektrycznej okazała się koszmarnie droga w utrzymaniu.
Obecne szacunki mówią nawet o sumie rzędu 3,5 mln zł rocznie. Zarządzający obiektem Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji stara się te koszty obniżyć poprzez wysokie ceny najmu. Zaproponował „Wiśle” wynajęcie ciężarowni za 12,8 tys. zł miesięcznie. Działacze powiedzieli „nie”.
– To jest 153 tys. zł rocznie, gdzie budżet naszej sekcji wynosi około 100 tys. zł – zauważa Robert Borucki, trener ciężarowców.
Zdaniem dyrektora ośrodka, Andrzeja Śliwy, sztangiści trenować mogą w starej hali, a celem nadrzędnym jest pozyskanie takiego podmiotu, który zapłaci jak najwięcej. Nawet 15 tys. zł miesięcznie. Szkopuł w tym, że szef MOSiR-u, zanim pozyska taką firmą, zamierza sięgnąć po publiczne środki z budżetu miasta (600 tys. zł) i przeznaczyć je na zakup wyposażenia prywatnej siłowni.
Innymi słowy, puławscy podatnicy mieliby najpierw zrzucić się na zakup urządzeń, a następnie płacić za korzystanie z nich, dając przy tym zarabiać prywatnemu przedsiębiorcy.
– Dlatego, że jeśli mielibyśmy sami zatrudnić 5 instruktorów, to w ogóle nam się to nie opłaca – tłumaczy dyrektor Śliwa.
Gdy o tym pomyśle dowiedzieli się radni, zablokowali wydanie pieniędzy z budżetu i zwołali specjalne posiedzenie komisji sportu. W jej trakcie dość krytycznie ocenili zamierzenie dyrektora.
– To jest moim zdaniem rozwiązanie niezrozumiałe. Uważam, że miejsca jest wystarczająco dużo, żeby zapewnić funkcjonowanie zarówno ciężarowni dla naszych sztangistów, jak i siłowni. Ale takiej, którą prowadziłoby miasto. Nie rozumiem dlaczego mielibyśmy godzić się na wyposażanie jej, a następnie oddawanie zewnętrznej firmie – mówi radny Sławomir Seredyn.
Za ciężarowcami wstawił się m.in. Antoni Kawałek z Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, który przypomniał, że związek pomógł w powstaniu nowej hali z ciężarownią lobbując za dofinansowaniem dla niej w ministerstwie. Zachęcał władze miejskie do wsparcia „Wisły”.
– Puławy to jest czołówka polskich ciężarów, pierwsza dziesiątka. Młodzież, która tutaj trenuje, bardzo liczyła na to, że będzie mogła robić to w lepszych warunkach. Proszę o przychylne spojrzenie na tę sekcję – mówił działacz zwracając się do miejskich władz. Jak dodał, w Puławach organizowane mogłyby być nawet zgrupowania kadry wojewódzkiej i narodowej, mistrzostwa Polski, a nawet Europy, co mogłoby przynieść miasto określone profity zarówno promocyjne, jak i finansowe.
– Ja nie mam nic przeciwko takim zawodom, udostępniłbym dla nich nawet główną arenę, ale naprawdę nie mogę faworyzować jednego klubu obniżając dla niego cenę wynajmu – kontruje szef ośrodka.
Tymczasem radni, po wysłuchaniu wszystkich stron złożyli wniosek o zmianę koncepcji. W skrócie polegać ma ona na podzieleniu 400-metrowego pomieszczenia na dwie części.
Jedna miałaby zachować funkcję ciężarowni, a druga zostałaby przeznaczona pod ogólnodostępną siłownię. Z tym, że jeśli MOSiR chciałby sięgnąć po środki budżetowe na jej wyposażenie, to miałby zająć się również jej prowadzeniem. I w domyśle: zarabiać, konkurując jednocześnie z działającymi już w mieście podmiotami.