Radni kolejny raz odrzucili projekt uchwały zakładający podwyżkę opłat za odbiór i zagospodarowanie odpadów z 22 do 27 zł od mieszkańca. Samorządowcy nie chcieli słyszeć także o stawce 26 zł. Finansową lukę w śmieciowym systemie Ratusz będzie musiał pokryć z innych źródeł.
Puławianie produkują coraz więcej śmieci, a ich zagospodarowanie z roku na rok pochłania coraz więcej pieniędzy. W ciągu ostatnich siedmiu lat waga odpadów wyrzucanych rocznie przez statystycznego mieszkańca Puław wzrosła o ponad 50 kg.
Wzrosły także koszty: jeszcze w 2019 roku każda tona odpadów lądująca na składowisku obarczona była podatkiem (opłatą marszałkowską) w wysokości 170 zł. W przyszłym roku ten podatek ma wynosić już ok. 285 zł. Równolegle cena wysortowanego papieru, foliowych torebek, czy szkła, spadła niemal do zera, co tnie dochody puławskiego zakładu. Na domiar złego, część puławian nadal nie segreguje śmieci, a w całym systemie w deklaracjach figuruje jedynie 38 tys. mieszkańców z ponad 45 tys. zameldowanych.
Jednym z powodów rosnących kosztów po stronie ZUK-u jest też cywilizowanie umów z pracownikami poprzez zamianę zleceń na etaty, co wiąże się z podwyżkami wynagrodzeń. Wyższe, niż przed laty są też koszty energii elektrycznej i paliw. Zgodnie z kalkulacjami Ratusza, tylko w ciągu ostatnich dwóch lat obsługa systemu podrożała o 20 proc.
– To wszystko ma wpływ na wysokość stawki dla mieszkańców – tłumaczy Sylwia Żądełek, kierownik wydziału ochrony środowiska w puławskim magistracie.
W ślad za rosnącymi kosztami, od 2022 roku o jedną piątą wrosnąć miała także opłata (z 22 do 27 zł od osoby miesięcznie). Inaczej, jak przekonują urzędnicy, w systemie zabraknie 2 mln zł. O podwyżkach puławscy radni rozmawiali podczas specjalnej, tematycznej sesji zwołanej w czwartek, 2 grudnia.
– Ustawodawca tak to ustawił, że musimy płacić coraz więcej. Niestety: my tego królika nigdy nie dogonimy. Firmy produkujące opakowania, wytwarzające śmieci, nie mają żadnych opłat recyklingowych, a my jesteśmy na końcu tego łańcucha i zostaliśmy z tym problemem sami – argumentował radny Waldemar Kowalczyk (Koalicja Samorządowa).
Docelową podwyżkę o złotówkę próbował obniżyć radny Mariusz Cytryński (KS): – Te 20 proc. podwyżki, z którą mamy do czynienia, to zbyt wiele dla mieszkańców. Uważam, że należy poszukać sposobów do obniżenia kosztów działalności, co jest zadaniem ZUK-u – stwierdził samorządowiec, który początkowo proponował podwyżkę o złotówkę niższą od tej rekomendowanej przez Ratusz, czyli z 22 na 26, a nie 27 zł.
Taki ruch spowodowałby stratę po stronie budżetu miasta w wysokości ok. 410 tys. zł, na co uwagę zwracali radni m.in. Marzanna Pakuła (Niezależni) oraz Ignacy Czeżyk. Po zapoznaniu się z ich ekonomicznymi argumentami, radny Cytryński swój wniosek wycofał. Okazało się jednak, że niepotrzebnie, gdyż PiS do spółki z „Samorządowcami” odrzucił projekt uchwały zakładający wzrost stawki do 27 zł. Tym samym godząc się na stratę w nowym budżecie sumy ponad 2 mln zł.
W tej sytuacji Cytryński zaproponował zmianę porządku obrad, by można było porozmawiać o innej wysokości opłaty, wynoszącej np. 26, czy nawet 25 zł. Radni opozycji rozmawiać o tym jednak nie chcieli. Wniosek został odrzucony, po czym czwartkowe posiedzenie natychmiast zakończono.
Brak zgody radnych na jakąkolwiek podwyżkę opłaty za śmieci to teraz problem prezydenta Pawła Maja oraz pracowników puławskiego Ratusza. Zakład Usług Komunalnych, jak przyznaje jego prezes, Tomasz Wadas pieniądze na zagospodarowanie każdej tony śmieci, otrzymać musi.
– Deficyt znajdzie się po stronie miasta, a nie spółki – podkreśla szef miejskiego przedsiębiorstwa.
– Nie wiem jeszcze, jak zostanie to rozwiązane. Myślę, że wrócimy do tej sprawy w przyszłym roku – mówi Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta Puławy.
Wygląda na to, że w najbliższym czasie gorączkowego poszukiwania brakujących 2 mln zł w nowym projekcie budżetu Puław nie będzie. Problem jednak nie zniknie. Jeśli kolejna, przyszłoroczna próba przekonania radnych do podwyżek zakończy się fiaskiem, możliwe stanie się cięcie inwestycji, ograniczanie kosztów (np. poprzez obniżenie jakości usług, częstotliwości odbioru śmieci, nie odbieranie niektórych rodzajów odpadów itp) lub nowy kredyt. Ten ostatni krok jest najmniej prawdopodobny.