Mieszkańcom bloku nr 7 przy ulicy Leśnej w ubiegłym roku Puławska Spółdzielnia Mieszkaniowa zabrała ławki. Przeniosła je na plac zabaw przy sąsiednim budynku nr 9. Najbardziej pokrzywdzeni czują się z tego powodu starsi ludzie z siódemki. Wspólne przesiadywanie na ławeczkach było jedną z nielicznych ich rozrywek. Dlaczego odbiera się nam nawet to – pytają.
I tam się znalazły, przy piaskownicy, aby matki mogły mieć oko na swoje pociechy bawiące się w piasku. Z ławeczek korzystały także osoby starsze, na emeryturze. Spółdzielnia mieszkaniowa musiała uważać je za potrzebne, bo dostawiła jeszcze piątą ławkę. Przez szereg lat nikomu to nie przeszkadzało, aż wreszcie w ubiegłym roku, ni stąd, ni zowąd, PSM zabrała trzy z nich. Najpierw znikła ta spółdzielcza, a później dwie następne. Mieszkańcy zaniepokojeni tym faktem po dwóch tygodniach zgłosili się do kierownika osiedla Piotra Nowaczka. – Odpowiedziano nam, że ławki poszły do remontu i wrócą – mówi Tadeusz Balant, mieszkaniec bloku nr 7. – Wydało nam się to podejrzane, ponieważ co roku je konserwowano, zresztą za nasze pieniądze z funduszu remontowego wpłacanego do spółdzielni. Bywało także, że my sami, mieszkańcy domu, też je malowaliśmy. Na pewno były w dobrym stanie technicznym.
– Ławki przenieśliśmy na plac zabaw w niedalekiej odległości od bloków – odpowiada wiceprezes PSM Zenon Golmento. – Demontażu dokonaliśmy na życzenie mieszkańców I klatki budynku Leśna 9. Ławki znajdowały się w odległości 2, 3 metrów od ich okien, a na tych spornych ławkach do późnych godzin nocnych głośno zachowywała się młodzież i nietrzeźwi ludzie. Braliśmy pod uwagę interes tych osób, których dobra są naruszane.
Z takim stwierdzeniem nie zgadzają się mieszkańcy bloku nr 7. – Zgłosiliśmy się z prośbą na piśmie do Straży Miejskiej i policji o stwierdzenie, czy były jakiekolwiek zakłócenia porządku publicznego i interwencje funkcjonariuszy na placu między naszymi budynkami w godzinach nocnych – dodaje Tadeusz Balant. – Odpowiedziano nam, że od stycznia do czerwca 2004 roku nie było zgłoszeń. Gdyby działo się coś głośnego na tych ławkach, to my w bloku nr 7 także byśmy to słyszeli i także nam by to przeszkadzało. Poza tym, pozostały dwie ławki przy piaskownicy, na których nadal potencjalnie mogą przesiadywać ludzie zakłócający spokój. Ale tak się nie dzieje.
– Informacje na temat zakłócania ciszy nocnej posiadam od lokatorów bloku nr 9 – twierdzi wiceprezes spółdzielni. – A nie od policji.
Zenon Golmento nie widzi w całej tej sprawie problemu. – Ławki zostały przeniesione przecież niedaleko – mówi. – Każdy może przejść te 30 do 50 metrów i siedzieć, ile dusza zapragnie. Przecież nie trzeba odpoczywać akurat w tym konkretnym miejscu. Jak ludzie nie mają co robić, to wymyślają sobie takie problemy.
– To żadna przyjemność siedzieć na placu zabaw, który umiejscowiony jest w bliskim sąsiedztwie śmietnika – oburza się Stanisława Fludra, mieszkanka bloku nr 7. – Przy wietrze wiejącym w stronę ławek jest to nawet nie do zniesienia. Ale pan Golmento zaproponował nam, kobietom po siedemdziesiątce, jeszcze jedno równie atrakcyjne rozwiązanie, abyśmy siadały na trawie. Bo na pozostawionych ławkach nie mieszczą się przecież wszyscy, którzy chcą tam odpoczywać. W naszym bloku większość mieszkańców to ludzie starsi, którzy nie są w stanie chodzić dalej niż do pobliskiej ławki, więc często jest to ich jedyny sposób na wypoczynek na świeżym powietrzu.
W całej sprawie najbardziej jednakże oburza mieszkańców domu nr 7 coś innego. – Najważniejsze jest to, że te ławki nie należały do spółdzielni – tłumaczy pan Balant. – Dostaliśmy je od MPGK i odpracowaliśmy przez trzy niedziele układając płyty chodnikowe na mieście, w czasach, kiedy robiło się takie rzeczy w czynie społecznym. Jakim więc prawem spółdzielnia nam je zabiera?
Prezes Golmento jest innego zdania: Ławki są własnością PSM, nigdy nie było takiej możliwości, żeby technicznie odpracować jakieś mienie państwowe.
– Z naszych ustaleń wynika, że ławki przeszkadzały tylko jednej rodzinie z dziewiątki – twierdzi pan Balant.
I tak mieszkańcy z bloku nr 9 mają teraz ławek sześć, a ci z siódemki – dwie. Dziwić też może, że prezes PSM przychyla się do prośby mieszkańców jednej klatki z dziewiątki, a nie do petycji o zwrot siedzeń podpisanej przez 50 rodzin z siódemki.
(żak)