Na wokandę wraca sprawa lekarek z Puław, które nie wykryły u pacjenta guza mózgu. Sąd pierwszej instancji uniewinnił kobiety - uznał, że mężczyzna i tak by umarł. Ale prokuratorzy złożyli apelację.
- Była lekarzem, pod którego opieką pozostawał pacjent. Tym samym była szczególnie zobowiązana do opieki nad nim - podkreśla Katarzyna Czekaj, zastępca szefa Prokuratury Lublin Południe.
57-letni Zbigniew P. trafił do puławskiego szpitala w lutym 2011 roku. Cierpiał na nadciśnienie, miał zaburzenia mowy. Mężczyzna został skierowany na tomografię głowy, ale badanie przeprowadzono bez podania tzw. kontrastu. Pozwoliło to stwierdzić tylko niedokrwienie lewej półkuli.
Pacjent został wypisany do domu. Przepisane leki nie pomagały, bo do maja 2011 roku trzy razy pojawiał się na wizytach u doktor Elżbiety W. Narzekał m.in. na kłopoty z widzeniem. W maju wróciły również problemy z mową. Zbigniew P. po raz kolejny trafił do szpitala.
Tym razem lekarze wykonali tomografię z tzw. kontrastem. Wykryli guza mózgu. Zbigniew P. został zakwalifikowany do operacji. W domu miał czekać na termin zabiegu, ale postanowił nie leczyć się już w Puławach. W czerwcu 2011 roku przeszedł operację w SPSK 4 w Lublinie. Jesienią, po nawrocie choroby, ponownie trafił na stół operacyjny. Guz nadal rósł.
- Rodzaj nowotworu, na jaki cierpiał mężczyzna, nie rokował szans na przeżycie. Nie było to uzależnione od czasu przeprowadzenia badań diagnostycznych - wyjaśniał sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Sąd uznał tym samym, że Zbigniew P. i tak by umarł, więc nie można winić lekarek za jego śmierć. - Odpowiednie badania i wczesna diagnoza pozwoliłyby jednak przedłużyć mu życie. Naszym zdaniem sąd błędnie uznał, że zachowanie oskarżonych nie skutkowało narażeniem zdrowia i życia pacjenta - wyjaśnia powody apelacji prokurator Czekaj.
Elżbieta W. i Anna S.P. od początku nie przyznawały się do winy. Wzajemnie obciążały się odpowiedzialnością.