Dwa żelazne topory i grot włóczni nie pojechały do huty tylko dlatego, że w punkcie skupu złomu wypatrzył je historyk-amator. Wagę znaleziska potwierdzają konserwatorzy zabytków i apelują, by nie wyrzucać na śmietnik dawnych kolekcji, bo taki los najprawdopodobniej spotkał żelazne zabytki.
Do urzędu konserwatorskiego przekazano trzy żelazne zabytki: dwa topory żelazne oraz żelazny grot włóczni. Dostarczyła je prywatna osoba, która natrafiła na te przedmioty w skupie złomu.
– Prywatne Muzeum Historii Ziem i Walk Nadwiślańskich w Wojszynie jeszcze organizujemy. Myślę, że ze dwa, trzy lata potrzebujemy, żeby je otworzyć dla zwiedzających. To podczas poszukiwań eksponatów natrafiliśmy z żoną na znalezisko, o którym informował konserwator zabytków. Pierwszy raz byliśmy w skupie złomu zlokalizowanym za Lublinem, przy drodze na Białystok. Zwykle zaglądamy w takie miejsca, bo ludzie się pozbywają różnych rzeczy. Tym razem w wielkim garze leżało bardzo dużo siekier, dwie wyglądały na starsze niż pozostałe. Dlatego się nimi zainteresowaliśmy i przekazaliśmy fachowcom, żeby je obejrzeli. Bo dobrze, żeby takie rzeczy zbadali specjaliści. Pewnie dla pracowników skupu były jedynie bardziej zardzewiałymi kawałkami metalu – mówi Sebastian Szulowski, który od dzieciństwa interesuje się starymi przedmiotami, gromadzi militaria i dawne opowieści najstarszych członków rodziny i mieszkańców. – Zawsze mnie to ciekawiło, cały czas czegoś nowego się dowiaduję, to moja pasja, którą teraz dzielę z żoną. Najbardziej mnie interesuje okres I i II wojny światowej – dodaje historyk-amator, który planuje, że w jego muzeum eksponaty nie będą prezentowane jedynie w gablotach, ale zwiedzający będą mogli sprawdzić, jak kiedyś tych rzeczy używano.
Przez kilka lat, jakie pan Sebastian poświęcił na poszukiwania eksponatów, takie znalezisko jak topory i grot włóczni jeszcze mu się nie trafiło.
– Z informacji, jakie przekazujący uzyskał na miejscu znalezienia, można domniemywać, że przedmioty pochodzą ze zbiorów bliżej nieokreślonego kolekcjonera. Człowiek ten zmarł jakiś czas temu, a jego kolekcja uległa prawdopodobnie rozproszeniu. Część przedmiotów, co można wnioskować na podstawie okoliczności obecnego odkrycia, trafiła na złomowisko. Ile przedmiotów z kolekcji spotkał ten los, w tym momencie jest nie do ustalenia – ocenia Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków, który apeluje do osób wiedzących o zagrożonych lub porzuconych kolekcji, by zgłaszać je do urzędu konserwatorskiego.
Dotyczy to również osób, które posiadają np. przedmioty gromadzone przez ich nieżyjących bliskich, a nie są zainteresowane ich przechowywaniem.