Jerzy Kopacz od 8 miesięcy czeka w areszcie na zakończenie śledztwa. Poczeka tam jeszcze do kwietnia – zdecydował właśnie lubelski sąd. – Tak długie postępowanie to skandal – ocenia karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Była noc z 6 na 7 czerwca ub. roku. Jerzy Kopacz, świeżo upieczony absolwent geografii, wybrał się ze znajomym na piwo do centrum Lublina. Ulice były pełne ludzi, bo trwały imprezy Nocy Kultury. Na Starym Mieście nietrzeźwi Kopacz i jego kolega zadali się z Klaudiuszem W. Wcześniej go nie znali.
W tym samym czasie z pobliskiej restauracji wyszła kilkuosobowa grupa. Był w niej obywatel Niemiec i lubelski prokurator. Wtedy – twierdzi prokuratura – doszło do pobicia i próby rozboju.
Wychodzących z restauracji miał zaatakować Kopacz i dwaj towarzyszący mu mężczyźni. Policja zabrała Kopacza na przesłuchanie. Sąd go aresztował. Za kratki trafili też jego kompani.
Prokuratura zarzuciła im udział w pobiciu – jeden z zaatakowanych miał siniaki. Pojawił się też o wiele cięższy zarzut: cudzoziemcowi i jego znajomej napastnicy usiłowali zrabować pieniądze, kamerę i parasolkę. A za to grozi do 12 lat więzienia.
Śledztwo miało być szybkie. Ale Niemiec wyjechał z Polski i trzeba było przesłuchiwać go w ramach pomocy prawnej w jego kraju. Z kolei Klaudiusza W. skierowano na obserwację psychiatryczną do szpitala.
– Nie mogliśmy zakończyć postępowania bez przeprowadzenia tych czynności – tłumaczy Marek Zych, zastępca szefa prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. I dodaje: Dowody świadczą, że była to próba klasycznego rozboju. Stąd wniosek o aresztowanie.
Trzeci z podejrzanych po kilku tygodniach wyszedł na wolność. Według prokuratury, miał najmniejszy udział w napadzie i odpowie z wolnej stopy.
Za Kopaczem ręczyli znajomi i pracodawca. Jego matka przez kilka dni protestowała przed gmachem prokuratury przy ul. Okopowej w Lublinie. Lubelska telewizja nakręciła reportaż o aresztowanym. Przez trzy tygodnie, w grudniu ub. roku, Kopacz był na wolności za zgodą sądu. Prokuratura skutecznie to zaskarżyła. Wrócił za kraty.
– Nam chodzi o sprawiedliwość – mówi Alina Kopacz, matka Jerzego. – Jeśli syn brał udział w bójce, niech stanie przed sądem. Ale nie można oskarżać go o rozbój! On nigdy nie wyciągnął ręki po cudze.
Rodzice Kopacza wierzą w wersję syna, według której to wyłącznie Klaudiusz W. zaczepił mężczyzn wychodzących z restauracji. Doszło między nimi do szarpaniny. To wszystko. Żadnego rozboju nie było.
W poniedziałek sąd znowu przedłużył Kopaczowi areszt. Tym razem do kwietnia. Prokuratura zapowiada, że do tego czasu powinna już zakończyć śledztwo. W tym tygodniu dobiegła wreszcie końca obserwacja psychiatryczna Klaudiusza W. Przyszedł też protokół przesłuchania Niemca.
Dr Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
- Mimo że sprawa nie jest za bardzo skomplikowana, śledztwo trwa już od tylu miesięcy. Moim zdaniem to skandal, że człowiek tak długo musi czekać na zakończenie postępowania. Na podstawie informacji, które posiadam, uważam również, że nie ma tu przesłanek do stosowania aresztu. • not. pab
Wkrótce wideo: Rodzice wierzą, że ich syn jest niewinny