Legalną inwestycję zrealizowano nielegalnie. Do takich wniosków doszli urzędnicy, badając sprawę nowego pawilonu handlowego w Nałęczowie. Jego właściciel stracił miliony złotych, a winnych nie ma.
Chodzi o pawilon handlowy w Bochotnicy, na obrzeżach Nałęczowa. Państwo Lenartowiczowie zbudowali go z zamiarem wydzierżawienia jednej z ogólnopolskich sieci spożywczych. Uzyskali niezbędne pozwolenia i postawili budynek.
Wtedy zaprotestowali drobni kupcy, zrzeszeni w Nałęczowskiej Spółce Handlowej. Zwrócili się do wojewody z prośbą o unieważnienie pozwolenia na budowę. W październiku Urząd Wojewódzki wydał pomyślną dla nich decyzję. Zdaniem urzędników, plan zagospodarowania przestrzennego stracił ważność w styczniu 2004 r. Dlatego pozwolenie na budowę, wydane przez puławskiego starostę nie ma mocy prawnej.
Inwestor odwołał się do Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Właśnie zapadła decyzja. – Urząd podtrzymał stanowisko wojewody i uznał, że na terenie, gdzie realizowana jest inwestycja brak miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego – mówi Ilona Szymańska, rzecznik GUNB.
– Skoro nie ma ważnego planu, to po co dawali mi pozwolenie? – mówi Lenartowicz. – Niestety, w tym kraju urzędnik nie odpowiada za to, co zrobił. Szkoda, że sam muszę za to płacić.
Podobnych przypadków może być więcej, bo od 2004 roku w Nałęczowie zrealizowano ponad 30 inwestycji. Lenartowicz zwrócił się do Urzędu Wojewódzkiego z wnioskiem o sprawdzenie ich legalności.
– Czekamy na oficjalne stanowisko GUNB – mówi Rafał Przech z biura prasowego LUW. – Będzie dla nas bardzo istotne w innych postępowaniach.
Marek Lenartowicz nie kryje goryczy. Starostwo wydało mu pozwolenie na budowę. Jak się dziś okazuje bezprawnie. Przedsiębiorca musi płacić za błędy urzędników.
– To nie nasza wina – broni się Witold Popiołek, wicestarosta puławski. – Opieraliśmy się na opinii gminy Nałęczów, w której stwierdzono ważność planu. Nie mieliśmy wyjścia. Doszło do paradoksu, ale piłeczka jest po stronie gminy.
– W niczym nie zawiniliśmy – ripostuje Roman Ćwiek, burmistrz Nałęczowa. – Winna jest fatalnie napisana ustawa, która dopuszcza bardzo różne interpretacje. Nowe przepisy weszły w życie z początkiem 2004 r. Po kilkunastu miesiącach doszło do spotkania władz Nałęczowa, powiatu puławskiego, przedstawicieli Urzędu Wojewódzkiego i konserwatora zabytków. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że plany są obowiązujące i nie budzą wątpliwości. Jak można teraz zrzucać na nas winę?
Marek Lenartowicz może odwołać się od decyzji GUNB. Rozważa też wytoczenie sprawy o odszkodowanie.
– Może mieć pretensje do wydającego pozwolenie – dodaje burmistrz Ćwiek. – Odszkodowanie zapłaci Skarb Państwa.
Przedsiębiorca szacuje straty na kilka mln zł.