Kolejne cięcia wydatków w przyszłym roku mogą czekać miasto Puławy. Problemem jest nie tylko ogromne zadłużenie. W miejskiej kasie zaczyna brakować pieniędzy. Widać rozjazd pomiędzy tym, ile miasto otrzymuje w podatkach i dotacjach, a tym, ile wydaje na bieżące utrzymanie.
"Pieniędzy po prostu nie ma i nie będzie" - ten powtarzany w kółko na jednym z kanałów telewizyjnych zwrot byłego ministra finansów w rządzie PO-PSL, zaczyna pasować do sytuacji fiskalnej miasta Puławy. Subregionalny, rozwinięty gospodarczo ośrodek, przez lata uchodził za krezusa na tle większości miast powiatowych Lubelszczyzny. Niestety, wprowadzone w ostatnich latach obniżki podatków, w tym głównie PIT-u (jego część trafia do samorządów), znacznie ograniczyły możliwości stolicy Powiśla.
Puławy muszą spłacać dług, który obecnie wynosi ok. 160 mln zł. To bardzo dużo w porównaniu do innych miast tej samej wielkości. Dla przykładu dług podkarpackiej Dębicy to jedynie 37 mln zł, a Kołobrzegu - 41 mln zł. Obsługa puławskiego zadłużenia, nie licząc poręczeń, kosztuje już 3,5 mln zł w skali roku, a wielkość kapitału do spłaty z każdym rokiem będzie rosła. Za trzy lata będzie to już ponad 9 mln zł.
Coraz droższe jest także utrzymanie oświaty, na co w tym roku przeznaczono ponad 97 mln zł. Większość z tej sumy (74 mln zł) trafi na rosnące, gwarantowane w Karcie Nauczyciela wynagrodzenia pracowników szkół i przedszkoli. Dodatkowe miliony pochłoną inwestycje oświatowe, w tym zapowiadana budowa sali sportowej dla SP nr 3. Jeśli je doliczymy, oświatowe koszty przekroczą sumę 100 mln zł.
Żeby utrzymać obecną sieć szkół i spiąć przy tym budżet, już w tym roku w budżecie wprowadzono szereg cięć. Mniej zapisano na utrzymanie: dróg, administracji, zieleni, kanalizacji deszczowej, zabytków, schroniska dla zwierząt, a także promocję miasta, bezpieczeństwo publiczne, straż pożarną, straż miejską, pomoc społeczną, czy ochronę zdrowia.
W przyszłym roku, który ma być jeszcze trudniejszy, cięć może być więcej.
- Nasze wydatki bieżące w 2022 roku nie mogą już być wyższe od bieżących dochodów. Budżet, z zgodnie z przepisami, musi się bilansować. Podniesienie podatków nawet do maksymalnego poziomu niewiele nam pomoże, bo zyskalibyśmy w ten sposób najwyżej 2 miliony złotych. Znacznie więcej pieniędzy Puławy mogą zaoszczędzić obniżając koszt utrzymania oświaty - przyznaje Elżbieta Grzęda, skarbnik miasta.
O tym, że Puław przestało być stać na utrzymanie obecnej sieci szkół, przyznają wszyscy, którzy potrafią dodać, odejmować i czytać dane demograficzne. Liczba uczniów regularnie spada, podobnie jak liczba mieszkańców miasta, a średnia wieku statystycznego puławianina rośnie. O reformie miejskiej oświaty rządzący miastem mówią jednak niewiele.
Kilka propozycji reorganizacji szkół zgłosił Ignacy Czeżyk. To obecnie jedyny radny, który odważył się wspomnieć o takiej potrzebie. Pozostali samorządowcy czekają na ruch ze strony prezydenta.
- W oświacie są rezerwy, ale należy mieć odwagę po nie sięgnąć i przedstawić radnym własną propozycję, do której moglibyśmy się odnieść - przekonuje radna Ewa Wójcik, była wiceprezydent Puław.
Szkopuł w tym, że nawet jeśli Ratusz przedstawiłby radnym propozycję wprowadzenia oszczędności w systemie oświaty, szanse na to, że zostaną one poparte przez opozycję w obecnej kadencji, wydają się iluzoryczne.
Co zatem czeka mieszkańców Puław w następnych latach? - Dalsze zaciskanie pasa. Możliwe, że podwyżki dla pracowników instytucji samorządowych będą minimalne lub zostaną wstrzymane - ostrzega skarbnik Puław. O ograniczenia wydatków poproszeni zostaną także dyrektorzy wszystkich miejskich instytucji. Trudniej może być także o dotacje dla będących w nienajlepszej kondycji finansowej spółek komunalnych.
Problem jest dość realny, bo już w tym roku wydatki bieżące mają wynieść 282 mln zł, przy jedynie 277 mln zł wpływów z dochodów bieżących. W przyszłym roku takiej dziury być już nie może. W przeciwnym razie Puławom zacznie grozić odrzucenie budżetu przez RIO, a w ostateczności nawet zarząd komisaryczny.