Puławy leżą daleko na południu Polski, prawie przy granicy ze Słowacją. Mieszka tam ok. 150 osób. W większości są wyznania zielonoświątkowego. Żyją z rolnictwa i agroturystyki. W okolicy jest stok narciarski, jezioro, zbiornik retencyjny i mnóstwo lasów. Idealne miejsce dla tych, co chcą odpocząć od zgiełku miasta
– Nie zawsze tak było – mówi Daniel Brózda, sołtys Puław. – Kiedy przybyli tutaj nasi rodzice, nie było nawet dojazdu. Żeby dotrzeć do oddalonego o 20 km Rymanowa, trzeba było dwa razy przechodzić przez rzekę, a osiem razy przez potoki. Wieś nie miała prądu, była zarośnięta krzakami. Dopiero w 1972 r. rozpoczęła się elektryfikacja.
Przed zasiedleniem w Puławach mieszkał jedynie leśniczy z rodziną. Stał tutaj też hotel robotniczy, w którym mieszkali sezonowi robotnicy przyjeżdżający sadzić albo wycinać lasy. Później działał PGR nastawiony na hodowlę owiec, ale teraz nie ma po nim śladu. Obecnie mieszkańcy żyją nadal z rolnictwa, jednak coraz częściej przerzucają się na agroturystykę.
– Mamy wspaniałe warunki do rozwoju turystyki – mówi sołtys Brózda. – Dookoła lasy, które są piękne o każdej porze roku. Niedaleko w Sieniawie jest jezioro Besko. Przez wieś przepływa Wisłok, jedna z najczystszych polskich rzek. A w lutym tego roku uruchomiliśmy wyciąg narciarski, który okazał się strzałem w dziesiątkę.
Wyciąg jest chlubą Puław. Stok jest oświetlony, naśnieżany, rozbudowana jest część gastronomiczna. Całość kosztowała ok. 5 mln zł. Mieszkańcom udało się znaleźć bank, który bardzo szybko podchwycił pomysł. Nie było problemu z zaciągnięciem potrzebnych kredytów. A już teraz wiadomo, że wkrótce pieniądze powinny się zwrócić.
Do Puław przyjeżdżają goście z całego świata: z Niemiec, Słowacji Australii, USA, a nawet z Peru. Niektórzy, z powodu identycznej nazwy, mylą kierunek i jadą do Puław na Lubelszczyźnie. Mieszkańcy mają w pamięci wiele zabawnych sytuacji. – Zdarzyło się kiedyś, że turyści z Polski umówili się tutaj ze znajomymi z Niemiec – opowiada Brózda. – Polacy dotarli do nas bez problemu, ale Niemcy pobłądzili. Zadzwonili dopiero z miasta Puławy i pytali, przy jakiej ulicy jest nasze gospodarstwo.
Mieszkańcom wsi Puławy jeszcze nikt z miasta Puławy nie zaproponował współpracy. A na pewno jest wiele możliwości wykorzystania faktu, że dwie miejscowości w Polsce tak samo się nazywają. Puławianie z Podkarpacia zapewniają, że są otwarci na propozycje.