Pijany mężczyzna dwukrotnie rzucił czternastotygodniowym kotem w zamknięte okno, a następnie przygniatał go do podłogi drapakiem. Zwierzę doznało poważnych obrażeń ciała. Puławianin robił to wszystko w obecności dziesięcioletniego syna, któremu urządził awanturę.
Był niedzielny wieczór, gdy znajomi kobiety od zmagającej się z problemami rodzinnymi dowiedzieli się, że w jej mieszkaniu dzieją się dantejskie sceny. Postanowili zainterweniować. Gdy byli na klatce zza drzwi usłyszeli odgłosy kłótni. Zaczęli dzwonić i pukać, ale awanturnik nie otwierał. Zebrali więc kolegów, którzy pomogli im wywarzyć drzwi. Na miejscu zastali pijanego, agresywnego 39-latka, jego przerażonego syna oraz poturbowanego kota.
Okazało się, że pod nieobecność żony puławianin zaczął krzyczeć na dziesięciolatka. Dostał szału, w trakcie którego chwycił należącego do niego małego kota i rzucił nim w okienną szybę. Potem zrobił to raz jeszcze, ale na tym się nie skończyło. Zwyrodnialec wziął ważący kilka kilogramów drapak i przygniatał nim kota do podłogi tak mocno, że "Kokosowi", jak nazwał go dziesięciolatek, popękał kręgosłup.
Sąsiedzi wezwali policję, zabrali zwierzę i dziecko. Kot trafił do lecznicy. Weterynarz stwierdził poważne złamania, w tym poważne uszkodzenie kręgów szyjnych oraz wzroku. "Kokos" najpewniej do końca życia będzie ślepy. Grozi mu także paraliż.
Po przyjeździe we wskazany adres mundurowych, 39-latek wydmuchał 3 promile. Został zabrany do policyjnego aresztu, gdzie spędził najbliższe dni.
- Mieszkaniec Puław odpowie za znęcanie się psychiczne nad synem oraz spowodowanie obrażeń i znęcanie się nad czternastotygodniowym kotem - informuje podkom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik puławskiej policji.
Sąd nie wyraził zgody na trzymiesięczny areszt dla zwyrodnialca. Zamiast tego, zgodnie z decyzją prokuratura, 39-latek otrzymał dozór oraz zakaz posiadania zwierząt. Za złamanie prawa, w tym przepisów kodeksu karnego oraz ustawy o ochronie zwierząt, odpowie przed Sądem Rejonowym w Puławach. Grozi mu więzienie.
"Kokos" mimo bólu, po kilku dniach zaczął stawać na łapach, ale pełnej sprawności nie odzyska już nigdy.
- Widać, że bardzo chce żyć, ale obrażenia są bardzo poważne - mówi nam jedna z interweniujących, która zdecydowała się z własnej kieszeni pokryć koszty pobytu "Kokosa" w lecznicy. Ewentualna operacja może jednak wymagać większej ilości środków. Konieczna stała się internetowa zbiórka na ten cel. Wszyscy, którzy chcą pomóc mogą ją znaleźć tutaj: https://zrzutka.pl/2759jm