Drapieżne ptaki, które w ubiegłym roku skutecznie wypłoszyły ze Skweru Niepodległości kawki i gawrony, w tym roku znów przystąpią do pracy. Sokoły i jastrzębie będą „patrolować” teren przy al. Królewskiej przez cały marzec. Pojawią się także latem i jesienią.
Jednorazowe płoszenie krukowatych nie daje trwałych efektów. Po kilku miesiącach nieobecności, niechciane ptaki pojawiają się na skwerze, gdzie zakładają gniazda. Czują się tam bezpiecznie, łatwo mogą zdobyć pokarm. Odstraszyć mogą je tylko drapieżniki. Jednak skwer w centrum miasta nie jest naturalnym środowiskiem np. dla jastrzębia. Dlatego do płoszenia kawek i gawronów zatrudniani są specjaliści – sokolnicy.
Pierwszy raz z ich usług miasto skorzystało wiosną ubiegłego roku. Zadziałało. Po opuszczeniu skweru przez hałaśliwe i brudzące ławki ptaki, spacery w tym miejscu stały się znacznie przyjemniejsze. Miejscy ornitolodzy zaobserwowali nawet, że przybyło tam ptaków śpiewających.
Pracę sokolników doceniono także w trakcie zeszłorocznego budżetu obywatelskiego. Puławianie poparli projekt powtórzenia procesu „wyprowadzania” uciążliwych ptaków z okolic al. Królewskiej i Małej. W jego ramach zdjęto już gniazda krukowatych, a dziś na skwerze znów pojawią się drapieżniki. Jastrzębie będą „patrolowały” teren przez cały miesiąc, co powinno zniechęcić pozostałe ptaki do zakładania w tym miejscu gniazd. To nie koniec – żeby efekt był trwały, sokolnicy będą kontynuować pracę także latem i jesienią.
Co ciekawe, w ubiegłym roku z drzew na skwerze zdjęto łącznie 74 gniazda. W tym zaledwie dwa. Zasługa drapieżników, że gniazd ubyło? Niekoniecznie. Nie bez znaczenia może być także znacznie bardziej sroga zima.
– Żeby ptaki nie wróciły na skwer, potrzeba kilku sezonów z udziałem sokolników. W tym roku wypłaszanie organizujemy po raz drugi. Miejmy nadzieję, że to wystarczy. Pamiętajmy, że taka usługa nie jest tania – mówi Izabela Giedroić, kierownik wydziału zieleni w Zarządzie Dróg Miejskich.
Całoroczny projekt wyprowadzania ptaków to koszt około 80 tys. złotych. Większość z tej kwoty miasto mogłoby zaoszczędzić, gdyby nie bezmyślne dokarmianie kawek i gawronów przez mieszkańców. O tym, że nie należy tego robić (np. poprzez wyrzucanie resztek), przypominają puławianom ulotki kolportowane przez ZDM.