Gmina Markuszów nie płaci urzędnikom ani ZUS i nie reguluje bieżących rachunków. Wójt poszedł na urlop, jego zastępca zrezygnował z pracy, a przewodniczący samorządu uważa,
że nie ma potrzeby niepokoić radnych. I nie zwołuje sesji… od czerwca.
Jak się okazuje, nie tylko na to. – Nie zapłaciliśmy rachunków za prąd zasilający sieć wodociągową, więc grozi nam odcięcie energii i mieszkańcy zostaną bez wody – obawia się Bożena Żurawska-Tkaczyk, sekretarz gminy.
Gmina nie płaci też swoim urzędnikom, więc 23 z nich już pisze pozwy do sądu. – Część nie dostała wypłaty już w sierpniu i wrześniu. W tym miesiącu nie dostanie nikt, bo nie mamy na to ani grosza – potwierdza Żurawska-Tkaczyk.
– A to oznacza, że gmina nie opłaci składek ZUS – zauważa Sławomir Łowczak, dyrektor Gminnego Domu Kultury. – Boimy się, że będziemy musieli płacić za wizytę u lekarza.
Co ciekawe, gmina ma pieniądze, ale wydatki są fatalnie zaplanowane, bo – jak twierdzą mieszkańcy – od trzech lat radni obalają każdy projekt wójta. Tylko po to, że zrobić mu na złość.
Teraz nie mają ku temu okazji, bo… nie zbierają się od czerwca. Przewodniczący rady Leszek Barwiński przekonuje, że nie ma w tym złej woli. Po prostu – twierdzi – nie ma potrzeby zwoływania sesji. – Ale zrobię to, jeśli wójt złoży taki wniosek – zapewnia.
Wójt Andrzej Rozwałka na razie wniosku nie złoży, bo jest na urlopie. Nie zrobi też tego jego zastępca, bo jeszcze w czerwcu rzucił posadę i do tej pory nie wybrano zastępcy.
– To kuriozum, z żadną gminą nie mamy tylu problemów, co z Markuszowem – nie ukrywa Marek Poniatowski, prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Lublinie. Podobne zdanie mają urzędnicy wojewody. Wspólnie uznali, że konflikt zagraża bytowi gminy i powiadomili o tym Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
– Być może trzeba będzie wdrożyć program naprawczy – zastanawia się Poniatowski. A jeśli i program nic da, do Markuszowa premier może wysłać komisarza.