Wójt Leszek Łuczywek kolejny raz bez absolutorium i wotum zaufania. Radni opozycji podczas ostatniej sesji podjęli decyzję, która umożliwia zainicjowanie referendum w sprawie jego odwołania.
W ostatni czwartek w Markuszowie odbyła się sesja absolutoryjna. Dochody w ubiegłorocznym budżecie wykonano w 96, a wydatki w 94 procentach. Pozytywną opinię na temat finansów gminy wydała także Regionalna Izba Obrachunkowa. To jednak nie przekonało radnych, którzy przyjęli jedynie sprawozdanie z wykonania budżetu.
Podczas głosowania nad wotum zaufania dla Leszka Łuczywka, "za" było jedynie siedmioro radnych, przy ośmiu głosach przeciw. Podobnie zakończyło się głosowanie nad absolutorium, z tą różnicą, że ośmioro radnych wstrzymało się od głosu. Uchwała nie została więc podjęta i to po raz drugi z rzędu, co umożliwia organizację referendum. Decyzja o tym, czy mieszkańcy gminy Markuszów pójdą do urn, by zdecydować o przyszłości wójta i rady (w przypadku porażki referendalnej, rada zostałaby rozwiązana) nie została jeszcze podjęta.
– Musimy się spotkać, porozmawiać i podjąć decyzję. Niestety, współpracy z wójtem w dalszym ciągu nie ma, co rzutuje na komfort naszej pracy. Tak dłużej być nie może – mówi Leszek Woch, przewodniczący rady gminy w Markuszowie.
Czy radni podejmą próbę odwołania wójta?
– To nie zależy tylko ode mnie. Decyzja zostanie podjęta wspólnie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że trudno będzie zmobilizować mieszkańców, by poszli do urn, ale chętnie przekonałbym się, jakie jest zdanie suwerena – dodaje Woch.
Konflikt pomiędzy nieznaczną większością rady a wójtem trwa już od niemal dwóch lat. Zaczął się od różnicy zdań dotyczących niewielkich inwestycji, jak remont drogi w Bobowiskach. Następnie retoryka po obydwu stronach zaczęła się zaostrzać, a wzajemnie zaufanie malało. W tzw. międzyczasie liczba "szabel" po stronie Leszka Łuczywka rosła. Do osiągnięcia większości w radzie wójt potrzebuje już tylko jednego głosu więcej.
– I myślę, że taka osoba, która realnie ocenia to, co robimy dla gminy, może się znaleźć. Póki co, do ewentualnej możliwości zwołania referendum dotyczącego mojego odwołania podchodzę ze spokojem. Zachęcam nawet radnych do tego, by znaleźli w sobie odwagę i wykonali ten krok. Nie sądzę jednak, by się na to zdobyli. W mojej ocenie to jest stroszenie piórek – mówi Leszek Łuczywek.
Zdaniem wójta, radni nie mieli podstaw do nie udzielenia mu absolutorium, o czym świadczą wyniki finansowe osiągane przez gminę.
– Mimo trudności wynikających z pandemii, udaje nam wychodzić z zadłużenia, a jednocześnie pozyskujemy znaczne, jak na nasze możliwości, środki zewnętrzne. Otrzymaliśmy pozytywną opinię RIO i komisji rewizyjnej, ale część radnych nadal jest na "nie". Wierzę jednak w to, że mieszkańcy naszej gminy widzą efekty pracy jaką wykonujemy, więc o swój mandat jestem spokojny – zapewnia wójt Markuszowa.
W przypadku referendum o odwołanie wójta kluczowy jest nie tylko jego wynik, ale także frekwencja. Zbyt niska sprawia, że rozstrzygnięcie jest nieważne. Z kolei przekroczenie progu, ale przy większości opowiadającej się przeciw odwołaniu, powoduje rozwiązanie rady gminy. To dlatego zwołanie referendum wiąże się z ryzykiem, którego podjęcia samorządowcy mogą się obawiać.