Radny Janusz Kowalski odwoła się od wyroku puławskiego sądu, który skazał go na grzywnę za znieważenie burmistrza Kazimierza Dolnego. Miał powiedzieć, że "Słowo burmistrza znaczy mniej niż słowo k…wy spod latarni. Złożenie apelacji rozważa też puławska prokuratura.
Radny nie zgadza się z wyrokiem sądu i tłumaczy, że obrażenie burmistrza Grzegorza Duni nie było jego intencją. - Sąd nie zbadał kontekstu mojej wypowiedzi i zignorował, że działałem w interesie publicznym. To jest w tej sprawie kluczowe. Jestem pewien, że Sąd Okręgowy w Lublinie mnie uniewinni - podkreśla radny Kowalski. - Porównanie, którego użyłem, miało wstrząsnąć radnymi, którzy nie reagowali na kłamstwa burmistrza w sprawie związanej z inwestycją drogową za 2,5 mln zł. Gminie groziło cofnięcie dotacji unijnej.
Kowalski dodaje, że dla gminy była to bardzo poważna sprawa, dlatego użył mocnych słów. - Chciałem w ten sposób podkreślić, że człowiek, który pełni takie stanowisko, nie powinien kłamać. W tym kontekście słowa ludzi, którzy powszechnie uważani są za osoby na niższym poziomie społecznym, są bardziej wartościowe. Takie określenia nie powinny padać w dyskursie publicznym, ale nie miałem wyjścia - przekonuje.
- Prokurator uznał, że zachowanie radnego nie było przestępstwem ściganym z art. 226 Kodeksu Karnego, czyli znieważeniem funkcjonariusza publicznego podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Uznał, że sprawa może być rozpatrywana w kontekście przestępstw prywatnoskargowych, a nie ścigana z urzędu - tłumaczy Grzegorz Kwit, zastępca prokuratora rejonowego w Puławach. - Sąd nie podzielił tego stanowiska i uznał, że zachowanie radnego wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 226. Prokuratura złożyła wniosek o przesłanie uzasadnienia wyroku. Po przeanalizowaniu zostanie podjęta decyzja o ewentualnej apelacji.
Burmistrz Kazimierza Dolnego nie chciał wczoraj komentować sprawy.