Referendum w sprawie odwołania wójta Marcina Łaguny jest nieważne ze względu na zbyt niską frekwencję. Wymaganych było 900 głosów, a w minioną niedzielę zagłosowało tylko 340 mieszkańców gminy
– 312 osób, czyli 92 procent, było za odwołaniem wójta. Większość wybrała jednak bierność i wolała zostać w domu, niż oddać głos za lub przeciw – komentuje Adam Bieniek, rzecznik komitetu referendalnego. – W związku z tym nie wiem, czy jest sens, żeby robić kolejne podejście. Niemniej będziemy patrzeć wójtowi na ręce i uważnie śledzić jego działania – zapowiada.
– Wynik o tyle mnie zaskoczył, że pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum zebrano 435 podpisów, a w referendum głosowało tylko 340. Poza tym większość osób oddała głosy w komisji obwodowej w Karmanowicach, a wiadomo, że tam była kontrowersyjna sprawa szkoły, którą według mieszkańców chciałem zlikwidować – ocenia Marcin Łaguna, wójt Wąwolnicy. – Myślę, że zadziałało też to, co napisałem w liście otwartym przed referendum: mieszkańcy rozumieją, że sytuacja naszej gminy nie jest w tym momencie łatwa, ale staramy się to zmieniać.
Przypomnijmy, że inicjatorzy referendum zarzucali wójtowi m.in. niedotrzymywanie obietnic przedwyborczych i brak przejrzystej polityki finansowej. Mieli też zastrzeżenia do polityki kadrowej. – Chodzi m.in. o dofinansowanie, którym chwali się wójt na budowę oczyszczalni w kwocie 3,5 mln zł. Wniosek przeszedł dopiero wstępną weryfikację, wiec nie wiadomo, czy dofinansowanie dostaniemy – komentował jeszcze przed referendum Bieniek. – Bulwersującą sprawą jest też fakt, że jeden z radnych i przewodniczący komisji rewizyjnej wykonywał usługi elektryczne dla gminy, za co wojewoda zdecydował o wygaszeniu jego mandatu.
Chodziło też o warunki zatrudnienia Grzegorza Duni (byłego burmistrza Kazimierza Dolnego) na stanowisku doradcy wójta. – Wójt obiecywał, że będzie on zatrudniony na pół etatu, ale później zwiększył ten wymiar, tłumacząc się brakami kadrowymi, których jeszcze w tym czasie nie było – mówił Bieniek. – Chodzi też o sprawę dyscyplinarnego zwolnienia kierownik OPS, która wygrała w sądzie pracy i została przywrócona. W budżecie OPS będzie brakować ok. 40 tys. zł na wypłatę wynagrodzenia dla niej, a według wójta gmina nie ponosi żadnych kosztów.
– Po konsultacji z Urzędem Marszałkowskim mamy informację o dużej szansie otrzymania dofinansowania na oczyszczalnię. Z byłą kierowniczką OPS podpisaliśmy ugodę, więc mówienie o przegranej to świadome wprowadzanie w błąd – odpierał zarzuty Łaguna. – Obecnie nie jest już kierownikiem i ma zdecydowanie niższą pensję. Z kolei sprawa przewodniczącego komisji rewizyjnej jest w toku.