
"Dom w rozbiórce. Nieupoważnionym wstęp wzbroniony" – taka tabliczka pojawiła się w czwartek przed domem w podpuławskich Bronowicach. Postawił ją właściciel, który sam zdecydował się rozebrać samowolkę.

Przypomnijmy. Właściciel bez zezwolenia rozbudował stojący na skarpie budynek. Zdaniem inspektorów stwarzał on zagrożenie, gdyż mógł się osunąć. Rozbiórka miała się odbyć w tamtym tygodniu.
Na zlecenie nadzoru na miejscu pojawiła się koparka firmy budowlanej oraz policjanci, którzy mieli zabezpieczać całą akcję. Jednak właściciel domu zagroził użyciem butli z gazem. Przyjechała straż pożarna, antyterroryści i policyjny negocjator. Dopiero po rozmowie z nim właściciel zgodził się opuścić dom. Jednocześnie obiecał też, że sam go rozbierze.
Mężczyzna miał na to tydzień czasu, ale przez kilka ostatnich dni przebywał w szpitalu.
– Wyszedłem na przepustkę, żeby coś zacząć robić. Meble już wywiozłem i mogę rozebrać to co w tym domu rozbudowałem. Bo większość tu przecież stała. Ale potrzebuję chociażby prądu, a ten został mi odcięty – mówi Marek Pawłowski.
– Panie, ten dom tu stał od wielu lat. Jako mały chłopak chodziłem na telewizję, bo gospodarz jako jedyny we wsi miał telewizor – opowiada znajomy pana Marka, który pomaga mu w pracach.
Ale rozebranie fragmentu domu, o którym mówi właściciel, nie załatwi sprawy. Zdaniem inspektorów nadzoru rozebrany musi być cały obiekt. Dlatego temat przymusowej rozbiórki może wkrótce powrócić.
Urzędnicy wyjaśniają też, że możliwa jeszcze kilka lat temu legalizacja samowoli budowlanej nie polegałaby wyłącznie na wpłacie 50 tys. złotych.
– Inwestor musiałby przedstawić ekspertyzę, że posadowienie budynku na skarpie jest bezpieczne. Dopiero wtedy mógłby się ubiegać o pozwolenie na budowę – zaznacza Elżbieta Dudzińska.
Właściciel domu w tej chwili najbardziej przejmuje się tym, co zrobi kiedy nie będzie miał już gdzie mieszkać.
– Byłem w gminie, ale powiedzieli że nie mają żadnych lokali. Córka też mnie do siebie nie weźmie, bo wynajmuje małą garsonierę w Zielonej Górze. Ale może jest ktoś, kto może mi jakoś pomóc? – zastanawia się Pawłowski.