Bocznokołowiec, który jeszcze latem pływał na trasie Puławy -Kazimierz, już nie będzie tu kursował.
Spór o prowadzenie usług żeglugowych w Kazimierzu toczy się od kilku lat. Przetarg na tegoroczne cumowanie na nabrzeżu wygrało dwóch armatorów: Stanisław Pieklik i Henryk Skoczek. Ich statki pływają po Wiśle z Kazimierza w okolice Janowca i z powrotem. Jednak latem przybyła im konkurencja w postaci statku Leszka Skorka, którego bocznokołowiec "Pomeranka” także tu cumował, mimo że armator nie wziął udziału w przetargu.
Jak tłumaczył nam w czerwcu dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, Leszek Skorek nie został dopuszczony do przetargu, bo nie wywiązywał się z poprzedniej umowy. Mimo to, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że samorząd województwa zachowuje się jak monopolista. Sprawa trafiła do sądu, który podtrzymał opinię UOKiK. Samorząd musi teraz zapłacić 50 tys. zł kary.
Ale mimo to, na konkurencję w kazimierskiej żegludze nie zanosi się. Bo Skorek, który pływał po Wiśle "Pomeranką” stracił dzierżawiony od gdańskiego armatora statek.
- Ubiegł mnie Henryk Skoczek, który dogadał się z właścicielem i wykupił bocznokołowiec. Widać, że chodziło tylko o zniszczenie konkurencji, bo od tego czasu statek w ogóle nie pływa - zżyma się Leszek Skorek.
- Armator sam do mnie przyjechał, bo skarżył się, że dzierżawca mu nie płaci. Tak bardzo mi na tym stateczku nie zależało - odpiera Henryk Skoczek. I przyznaje, że od czasu kupna "Pomeranka” nie pływa, tylko stoi zacumowana. - Kupiłem statek, żeby go wyremontować, ale okazało się, że koszty byłyby zbyt duże. Po prostu łódź nie nadaje się do żeglugi po Wiśle, a jedynie po wodach stałych.
Dlatego nowy właściciel szuka teraz kupca na "Pomerankę”. - Prowadzimy rozmowy z władzami pewnego miasta, które chce go zakupić i wodować na jezioro - mówi Skoczek. Armator nie chce zdradzić, gdzie "odpłynie” bocznokołowiec, ale zaznacza, że na pewno nie będzie to województwo lubelskie.