Nie mamy czym gasić pożarów. Z wiaderkami przecież nie pojedziemy - mówią strażacy i zaklinają: Żeby tylko nic się nie zapaliło!
Prezes Kuś, jednocześnie kazimierski radny, poinformował o takiej groźbie przewodniczącego Rady Miasta i burmistrza Kazimierza Dolnego. Powodem desperacji strażaków z Dąbrówki jest brak... sprzętu do gaszenia.
- Niedawno zepsuła się na amen nasza motopompa, rocznik 1970. Lepiej, żeby teraz nie paliło się w okolicy. Nasza moc bojowa wynosi zero - zżymają się strażacy.
- Prosiliśmy burmistrza o nową motopompę. Na początku zgodził się, a później zmienił zdanie. A my postaraliśmy się już o dofinansowanie z Zarządu Wojewódzkiego OSP. Teraz chce nam wcisnąć kolejny złom. Równie stary, co nasza pompa-nieboszczka. Jak w takich warunkach zachęcać młodych do pracy w straży? Jak przekonywać do jakiejkolwiek działalności społecznej? - pyta Kuś.
- Jeśli idzie o sprzęt dla ochotniczych straży, to rzeczywiście mamy kilkuletnie zaległości. Nie nadrobimy ich w ciągu jednego roku - mówił na ostatniej sesji samorządu burmistrz Kazimierza Grzegorz Dunia. - Wiemy, jak ważny to problem i przygotowaliśmy systematyczny plan poprawy sytuacji naszych ochotniczych straży. OSP w Dąbrówce dostanie nową motopompę, ale nie w tym roku.
Burmistrz przypomniał, że samorząd sfinansował właśnie wóz strażacki dla Wierzchoniowa, wcześniej wsparcie otrzymał Kazimierz i Bochotnica.
- Wiadomości o chęci rozwiązania straży w Dąbrówce są bardzo przygnębiające. Może uda się odwieść strażaków od takich zamiarów - liczy burmistrz.