15 tys. zł wyrzuci w błoto zadłużony po uszy puławski szpital. Razem z 538 szczepionkami na grypę, które zamówił w ubiegłym roku Urząd Miasta.
Szczepienia na grypę dla mieszkańców powyżej 60. roku życia zafundowali puławianom radni miejscy poprzedniej kadencji, tuż przed wyborami samorządowymi. Przeznaczyli na ten cel 60 tys. zł, które miał rozdysponować puławski SPZOZ. - Nawet już nie pamiętam, czy to było przed wyborami. Ale na pewno nikt z nas nie wykorzystywał w kampanii wyborczej tego, że rada ufundowała szczepionki - mówi Lucjan Tomaszewski (SLD), ówczesny przewodniczący Rady Miasta.
Szczepienia w przychodniach należących do szpitala rozpoczęły się w listopadzie. Od początku nie cieszyły się dużym powodzeniem. Kilka osób, które spotkaliśmy wówczas w przychodniach, w ogóle o nich nie wiedziało.
Dopiero w lutym dyrekcja szpitala - w porozumieniu z miastem - podjęła decyzję o szczepieniu wszystkich mieszkańców Puław, a nie tylko tych najstarszych. Jednak i wtedy nie udało się znaleźć odpowiedniej liczby osób chętnych do szczepień.
I dlatego cała akcja zakończyła się fiaskiem. - W tej chwili w lodówkach mamy jeszcze 538 szczepionek z datą ważności mijającą 31 lipca - informuje Krystyna Amborska, zastępca dyrektora szpitala ds. pielęgniarstwa.
Po tym terminie preparaty będą musiały zostać zniszczone. Miejscy urzędnicy nie mają jednak sobie nic do zarzucenia. - Dostaliśmy od szpitala dokładne rozliczenie. Wykorzystano ponad 1000 szczepionek za które zapłaciliśmy niecałe 55 tys. zł. Reszta pieniędzy została zwrócona do kasy miasta - mówi Jolanta Wróbel, kierownik Wydziału Kultury i Spraw Społecznych Urzędu Miasta.
Za pozostałe zakupione szczepionki szpital zapłacił z własnej kieszeni. A ten boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi i długiem wynoszącym ponad 30 mln zł. W sumie szpital stracił ok. 15 tys. zł. - Próbowaliśmy szczepionkę rozdysponować na różne sposoby, ale ostatecznie i tak się nie udało - przyznaje Marian Jedliński, dyrektor SPZOZ.
Informacje o szczepieniach pojawiały się w puławskich mediach, na stronie internetowej Urzędu Miasta oraz na plakatach w przychodniach. - Być może problemu by nie było, gdyby szpital nie kupował naraz wszystkich szczepionek - uważa Jolanta Wróbel.