Przez błąd ginekologa z Puław Martynka urodziła się sparaliżowana. Zmarła, gdy miała sześć lat. Dziś Sąd Okręgowy w Lublinie zasądził na rzecz jej rodziców 650 tys. zł odszkodowania.
O dramacie rodziny z Puław pisaliśmy wielokrotnie, najpierw pokazując jej walkę o ukaranie winnych zaniedbań. A potem zmagania ze szpitalem o pieniądze na leczenie dziecka.
Martynka urodziła się w kwietniu 2003 roku. Tuż przed porodem badanie na porodówce wykazało zwolnienie akcji serca płodu. Lekarka dyżurna zorientowała się, że płód jest niedotleniony. Zdecydowała, że trzeba wykonać cesarskie cięcie. Ale Danuta J., kierowniczka dyżuru położniczo-ginekologicznego, przeprowadziła poród siłami natury.
To był błąd. Dziewczynka urodziła się sparaliżowana, nie słyszała, nie widziała. Rodzice odżywiali ją przez sondę. Lekarze od początku nie rokowali żadnych nadziei na poprawę. Jesienią tego roku Martynka zmarła. Miała 6 lat.
Mimo to, rodzice Martynki - jeszcze za jej życia - wystąpili przeciwko szpitalowi na drogę cywilną. Domagali się zadośćuczynienia za krzywdę oraz comiesięcznej renty dla dziecka. Proces ruszył przed dwoma laty.
- Mamy poczucie ogromnej krzywdy - mówiła na pierwszej rozprawie ze łzami w oczach matka czteroletniej wówczas dziewczynki.
650 tys. złotych to jedna z najwyższych kwot, które Sąd Okręgowy w Lublinie zasądził za błąd lekarski od szpitala. Wyrok, który zapadł w tym tygodniu nie jest prawomocny. Szpital i jego ubezpieczyciel mogą się od niego odwołać.