Nawet po kilkadziesiąt godzin muszą czekać TIR-y w kolejce po nawozy i chemikalia przed Zakładami Azotowymi w Puławach.
Najgorzej jest w weekendy. Parking pęka wtedy w szwach, a kolejka wydłuża się do kilkudziesięciu godzin. - Trudno opisać ten bajzel: jedna wielka walka o miejsca parkingowe. Ze sto TIR-ów tu koczuje. A na terminalu dwie ciężarówki ładowane są przez 8 godzin. Współczuję ludziom, którzy tu przyjeżdżają z Pomorza czy Śląska - mówi pan Adam z Radomia.
Pełniący obowiązki kierownika Grzegorz Kulik z działu Komunikacji Korporacyjnej Zakładów Azotowych Puławy zapewnia jednak, że firma zrobi wszystko, by kierowcy czekali krócej.
- Spółka dokłada wszelkich starań, aby zminimalizować czas oczekiwania na załadunek produktów. Obecnie na instalacji mocznika montowane są automatyczne linie pakujące. Kolejki mają charakter przejściowy i wynikają z przechodzenia na nowy system pakowania i załadunku, który w przyszłości zdecydowanie skróci czas oczekiwania - mówi.
Obsługa jak w PRL
- O, słyszy pan? Nadają! Jakie tam nazwisko podali? Roduś, Raduń? Ten bełkot ciężko w ogóle czasem zrozumieć, już na dworcach jest lepiej. A jak nie usłyszysz trzy razy, to do widzenia. Czekanie od nowa. Zupełnie jak w poprzedniej epoce - dodaje zrezygnowany pan Bogdan z Ciechanowa. - W zakładach azotowych w innych miastach przynajmniej wołają przez CB radio, a w Tomaszowie Mazowieckim dzwonią na komórkę - mówi.
Hotel? Daj pan spokój
- Nie mogę pójść do hotelu, bo muszę czuwać na parkingu. W pokojach przecież nie wywołują - mówi pan Adam, który przesiedział w swoim Manie ponad osiemnaście godzin. - Bar niby jest i można zjeść obiad, ale wielu z nas przyjeżdża tu wieczorem albo w nocy. Wtedy wszystko jest pozamykane - dodaje.