Wyśrubowane normy powierzchni biologicznie czynnej stanowiły bariery dla rozwoju wielu inwestycji w mieście. Dlatego radni zgodzili się na poluzowanie zapisów planu zagospodarowania. O zmiany prosiła m.in. jedna z parafii oraz IUNG.
O tym, jaką część danej działki ma stanowić tzw. powierzchnia biologicznie czynna (PBC) mówi miejscowy plan zagospodarowania. Ten przyjęty w Puławach ustalił jej minima na dość wysokim poziomie, często powyżej wymogów ministerialnych. Planistom wydawało się, że im więcej zieleni na działkach, tym lepiej, ale po latach narzucona ilość PBC zaczęła utrudniać ich zabudowę.
Problem pogłębił się dwa lata temu, gdy rząd przyjął nową, bardziej precyzyjną definicję PBC. Poprzednio niemal każdy teren nieutwardzony można było zaliczyć jako biologicznie czynny. Obecnie podstawowym warunkiem jest autentyczna, naturalna zieleń.
Zmiana definicji to kłopot m.in. dla Skweru Niepodległości, którego znaczną część stanowią szutrowe ścieżki. Te, zgodnie z aktualnym rozporządzeniem, nie są już powierzchnią biologiczną. W związku z tym jej ilość automatycznie spadła z 80 do 68 proc. łamiąc zapisy planu miejscowego. Ratusz zaproponował więc obniżenie minimów PBC w tym miejscu do 50 proc. Powstały w ten sposób „zapas” ma być wykorzystany m.in. do budowy nowych ścieżek.
Innym przykładem jest niezagospodarowany, zaniedbany teren poprzemysłowy pomiędzy ul. Dęblińską a bulwarem wiślanym. Plan zakłada w tym miejscu działalność turystyczną, budowę hoteli itp. I chociaż właściciele działek o to nie prosili, puławscy urzędnicy uznali, że przy okazji innych zmian poluzują narzucone minima PBC z 50 do 30 proc. Zdaniem urzędników może to być zachętą dla inwestorów. – Dzięki temu nie będziemy się wstydzić tego miejsca przy wjeździe do miasta – mówił Paweł Oroń, kierownik Wydziału Planowania Przestrzennego w puławskim Ratuszu.
Tej zmianie sprzeciwiali się radni z klubu Prawo i Sprawiedliwość. – Skoro właściciel o to nie prosi, nie przychodzi na komisję, nie rozmawia z radnymi, to znaczy, że taka sytuacja mu odpowiada – uznała Halina Jarząbek, przewodnicząca klubu oraz szefowa komisji gospodarki.
Sceptyczni wobec zmian byli także „Samorządowcy”, czyli klub radnego Janusza Grobla.
– Zieleń jest bezwarunkową wartością w naszym mieście. Powinniśmy być niezwykle ostrożni i uważni, bo to leży w interesie naszego miasta, naszych dzieci i kolejnych pokoleń – mówiła radna Ewa Wójcik, przypominając prezydentowi jego wypowiedzi sprzed lat o istotnej roli zieleni w Puławach.
Za zmianami ułatwiającymi zabudowę działek optowali natomiast radni z klubu „Niezależni” oraz Koalicji Samorządowej. – Z samych trawników nie zdołamy utrzymać nowej hali sportowej, czy Domu Chemika. Jeśli chcemy zatrzymać w naszym mieście młodzież, zapewnić jej miejsca pracy, to musimy ułatwić działalność przedsiębiorcom – mówił radny Andrzej Kuszyk.
W podobnym tonie wypowiadał się radny Mariusz Cytryński. – Puławom brakuje terenów przemysłowych. Doszliśmy do ściany. Dlatego zmieńmy ten plan, niech wartość działek rośnie i niech one będą zabudowywane –przekonywał odnosząc się do terenu przy ul. Dęblińskiej. Ponadto, jak zauważył, zmiany w planie pozwalające na zmniejszenie ilości zieleni, np. przy szkołach, nie muszą skutkować jej usuwaniem. – To, że dopuszczamy coś, nie oznacza, że od razu lecimy tam z toporami, wylewamy asfalt i kładziemy kostkę – tłumaczył.
Tu może być mniej zieleni
Ostatecznie rada miasta przyjęła większość proponowanych zmian w planie zagospodarowania. Zliberalizowano zapisy dotyczące ilości PBC na ponad 20 działkach, m.in. na osiedlu domków jednorodzinnych przy ul. Żulinki, na terenie IUNG przy Królewskiej, na działce przy ul. ks. Izabelli należącej do parafii pw. Wniebowzięcia NMP i innych. Z projektu uchwały usunięto natomiast działkę w pobliżu Pałacu Marynki.