Kazimierscy armatorzy, którzy wygrali marcowy przetarg na cumowanie w Kazimierzu Dolnym, złożyli skargę na jego przeprowadzenie. Zarząd Województwa oddalił ją jako bezzasadną. Teraz przedsiębiorcy mają 21 dni na podpisanie końcowych umów.
Marcowy przetarg był drugim z kolei. Poprzedni został odwołany z powodu błędów w regulaminie. Kazimierscy armatorzy nie zaakceptowali tej decyzji i domagali się podpisania umów. Mimo to wystartowali w kolejnym. Wylicytowane przez nich kwoty były kilkakrotnie wyższe od poprzednich. Zapowiedzieli, że umów nie podpiszą. Twierdzą m.in., że przetarg jest nieważny, bo zostały do niego dopuszczone osoby, które nie posiadały wymaganych dokumentów. Według Zarządu Województwa podniesione zarzuty „nie znajdują potwierdzenia w stanie faktycznym”, a przetarg był przeprowadzony zgodnie z przyjętym regulaminem.
– Panowie zaakceptowali regulamin przetargu. Brali w nim udział na takich samych zasadach, jak reszta. Wylicytowali naprawdę wysokie kwoty, ale chyba stać ich na zapłacenie takich sum, skoro to zrobili. Teraz powinni podpisać stosowne umowy – mówi Roman Kasperek, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, organizatora przetargu.
Jeśli umów nie podpiszą, stracą wpłacone wadium (3,9 tys. zł) i nie będą mogli wziąć udziału w nowym przetargu, który prawdopodobnie zostanie wtedy ogłoszony.
– Pan Skoczek kolejny raz chciałby zmonopolizować rynek armatorów w Kazimierzu. Tak było już kilka lat temu, kiedy jako jedyny mógł organizować rejsy wycieczkowe. Dostał na to zgodę od byłego dyrektora WZMiUW, z którym podpisał umowę na korzystanie z urządzeń cumowniczych. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyznał, że były to działania ograniczające konkurencję – mówi Leszek Skorek, właściciel Puławskiej Żeglugi Pasażerskiej.
Puławski przedsiębiorca wielokrotnie starał się o możliwość korzystania z kazimierskiego nabrzeża. Jednak cały czas był blokowany przez jednostki swojego konkurenta i byłego pracodawcy. – Skoczek dostał pozwolenie, bo organizował dla byłego dyrektora WZMiUW i jego współpracowników imprezy na statkach. Pracowałem wtedy u niego, więc widziałem to na własne oczy. Dzięki meliorantom i swoim oszustwom rządził na rynku.
Skorek zarzuca swojemu konkurentowi, że zatrudniał ludzi na czarno, sprzedawał bilety bez kasy fiskalnej, niszczył faktury i dawał łapówki. – Ktoś powinien się tym w końcu zainteresować i zrobić porządek – mówi.
– Urząd Skarbowy kilkakrotnie kontrolował moją firmę i nie dopatrzył się żadnych uchybień – ripostuje Skoczek. – Zarzuty pana Skorka są wyssane z palca, całkowicie nieprawdziwe.
Jednocześnie w lubelskiej i puławskiej prokuraturze toczy się kilka spraw, których tłem jest nabrzeże w Kazimierzu. Dyrektor WZMiUW złożył doniesienie o podejrzeniu popełnienia przez armatorów z Kazimierza przestępstwa polegającego na bezprawnym zajęciu mienia skarbu państwa i możliwości uszkodzenia urządzeń cumowniczych. Odpowiedzią jednego z przedsiębiorców było pismo z prośbą o wszczęcie postępowania w sprawie m.in. „fałszywego zawiadomienia o rzekomym popełnieniu przestępstwa” i próby wymuszenia łapówki.