Polska alpinistka, która zginęła na początku tygodnia w Szwajcarii była Puławianką. 23-letnia Iza spadła w przepaść schodząc z góry Matterhorn. Zginęła na miejscu.
- Byliśmy już na prostej górskiej ścieżce. W pobliżu widać było położone na wysokości 3400 metrów schronisko. Wtedy Iza najprawdopodobniej poślizgnęła się na kamieniu i spadła w dół 140-metrowej przepaści. Szwajcarski helikopter ratowniczy przybył po 20 minutach, ale było już za późno - opowiada Paweł Winiszewski, który kierował wyprawą.
Winiszewski jest doświadczonym alpinistą, po wysokich górach wspina się od kilkunastu lat. Na Matterhornie był już trzykrotnie. Rodzice Izy nie wierzą więc, że mógł zawinić człowiek.
- Widocznie przy zejściu z góry musiał nastąpić moment dekoncentracji - mówi pan Józef, tata Izy.
Dla dziewczyny wyprawa także nie była pierwszą. Mimo młodego wieku wiele razy wyjeżdżała w wysokie góry. Przeszła wszystkie polskie pasma od Bieszczad po Tatry. Była też na Ukrainie, w Bułgarii.
- Każdą wolną chwilę spędzała w górach. Ale rozumiemy co czuła, kiedy wchodziła na szczyt. Sami też trochę wędrowaliśmy. Dlatego nie mogliśmy jej tego zabronić - wspomina ze łzami w oczach pani Zofia, mama Izy.
Pogrzeb Izy odbędzie się w połowie przyszłego tygodnia w Kurowie. - Zakończyły się już wszystkie procedury policyjno-prokuratorskie. Wykluczono udział w wypadku osób trzecich. Dlatego w najbliższych dniach ciało zostanie przewiezione do Polski - mówi Marcin Król z polskiej ambasady w Szwajcarii.