Administrator miał wyciąć drzewo na jednym z osiedli, które, zdaniem części mieszkańców, zagrażało bezpieczeństwu.
Rozłożysta wierzba stojąca obok bloku przy ulicy Kołłątaja 4 od kilkunastu dni jest tylko marnym kikutem. Korona z większością gałęzi została wycięta. - Mnie tam jej wygląd nie przeszkadza. Poza tym, teraz chyba już nikomu nie zagraża - mówi pan Michał, przechodzień, którego spotkaliśmy w pobliżu drzewa.
Ale nie wszystkim się to podoba. - Wygląda to koszmarnie - wskazuje Zbigniew Grzywacz, mieszkaniec bloku przy Kołłątaja 4.
Jego zdaniem, to administrator nie dopilnował, żeby drzewo wyciąć do końca. - Już interweniowałem w tej sprawie w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej. Jeśli nie zajmą się sprawą, poinformuję o wszystkim prokuraturę - zapowiada Grzywacz.
Prezes ZGM Ryszard Giedyk przyznaje, że firma powinna dopilnować całkowitej wycinki spornego drzewa.
- Decyzja o tym, żeby wyciąć tylko do połowy zapadła, kiedy byłem na urlopie. Część mieszkańców, która broniła wierzby uprosiła, żeby nie wycinać do końca - tłumaczy. - Ale będę próbował zorganizować spotkanie z mieszkańcami i przekonać ich do wycinki całego drzewa.
Konflikt o wierzbę toczy się już od kilku lat. Połowa bloku chciała jej wycinki, a druga połowa drzewa broniła. Tylko że ostatnio zgodę na wycinkę starej wierzby ze względów bezpieczeństwa wydali miejscy urzędnicy.
I tym argumentem posługuje się jeden ze zwolenników wycinki Zbigniew Grzywacz. Przeciwnicy mówili nam z kolei, że drzewo chroni blok przed spalinami bardzo ruchliwej pobliskiej ulicy Piłsudskiego.