Gminy uzdrowiskowe chcą dodatkowej opłaty za wydobywanie wód głębinowych na cele komercyjne. Opłatę eksploatacyjną zapłaciliby producenci mineralnej. Firmy przed nowym podatkiem zaczynają się bronić. Prezes „Cisowianki” straszy nawet przejmowaniem prywatnych nieruchomości.
Nałęczów oraz inne gminy, gdzie funkcjonują duże rozlewnie wód są zdania, że ich udział w podatkach z tego tytułu pozostaje zbyt niski. Podnosząc argumenty środowiskowe, jak wpływ wydobycia na poziom lustra wody w studniach, czy koszty utrzymania dróg wykorzystywanych do transportu towarów, samorządy proponują zmiany. Chodzi o uznanie wód głębinowych za kopalinę, objęcie jej prawem górniczym i opłatą eksploatacyjną w wysokości nawet 25 zł za każdy metr sześcienny. Przyjęcie takiej stawki, biorąc pod uwagę, że roczne, komercyjne wydobycie wody w całej gminie może sięgać nawet dwóch milionów metrów sześciennych (licząc „Nałęczowiankę” i „Cisowiankę”), oznaczałoby to potężny zastrzyk finansowy dla samorządu. W najbardziej optymistycznej wersji - nawet 50 mln zł rocznie.
Straszą wykupem domów
Producenci wód o propozycji gmin uzdrowiskowych początkowo mówili niewiele, skupiając się na podkreślaniu, że będą stosować się do przepisów. Ich stanowisko powoli się zaostrza. Władze Nałęczowa otrzymały już pismo od prezesa spółki Nałęczów-Zdrój, Krzysztofa Weki z argumentami przeciwko zmianom w prawie. Zdaniem szefa „Cisowianki” objęcie wody dodatkową opłatą poskutkuje dramatycznym wzrostem opłat za wydobycie, a restrykcyjne prawo górnicze utrudni zabudowę na terenie gminy. To nie wszystko.
- Wszyscy mieszkańcy zamieszkujący na terenie lub w okolicy obszaru górniczego mogą zostać postawieni przed koniecznością udostępnienia własnych nieruchomości przedsiębiorcy, a w wybranych okolicznościach może to prowadzić do wykupu nieruchomości przez przedsiębiorcę - przestrzega prezes Weka, strasząc mieszkańców skalą wywłaszczeń na jakie miałoby pozwolić nowe prawo.
Krótkowzroczność i pomówienia
Na koniec spółka z Drzewc stara się dotrzeć do serc radnych gminy wskazując na to, jak trudno w obliczu podwyżek cen energii i kosztów pracy, prowadzić im biznes w obecnym czasie. Jej władze przypomniały przy tym o finansowym wsparciu dla lokalnej drużyny piłkarskiej, szkół, strażaków-ochotników, czy renowacji nałęczowskich zabytków.
- Decyzja radnych jest krótkowzroczna i nieprzemyślana, tym bardziej biorąc pod uwagę wysokość kwoty, jaką nasza spółka przeznacza corocznie na gminę i miasto Nałęczów oraz jaką wagę przykłada do ochrony środowiska - grzmi prezes „Cisowianki”, ręcząc przy tym za to, że z lokalnych dróg spółka korzysta w niewielkim stopniu. A ponadto jest tak dobra, że sama za darmo promuje Nałęczów w swoich reklamach.
Prezes Krzysztof Weka stanowczo odrzuca przy tym argument radnych, jakoby produkcja wody negatywnie wpływała na środowisko. W ocenie spółki jest to pomówienie, zniesławienie, nie ma oparcia w faktach, a nawet podważa właściwą rolę państwowych instytucji odpowiedzialnych za nadzór nad zasobami wodnymi kraju. Kończąc, władze „Nałęczowa-Zdrój” przyznają, że do finansowych problemów gminy podchodzą ze zrozumieniem, ale nie akceptują „wysuniętych roszczeń” dotyczących dodatkowych opłat.
Burmistrz chce 5 groszy
Nałęczowscy samorządowcy zapoznali się z pismem, ale nie zrobiło ono na nich wrażenia. Nie przekonało ich także do zmiany zdania i wycofania się z objętego kursu kolidującego z interesem wodnych hegemonów.
- Robimy swoje. Uważamy, że aktualna dystrybucja wpływów podatkowych z tytułu korzystania z wody znajdującej w naszej gminie nie jest sprawiedliwa. Nasz postulat jest prosty, to 5 groszy od każdej butelki. Nasze argumenty za zmianą prawa wkrótce przedstawimy parlamentarzystom, europosłom i urzędnikom kancelarii premiera - mówi Wiesław Pardyka, burmistrz Nałęczowa.
Jak przypomina, w centrum miasta od lat funkcjonuje obszar górniczy wynikający z działalności uzdrowiska i dotychczas nikt z tego powodu nie odczuł uciążliwości. Nie zdarzyły się również przypadki wywłaszczeń, czy przymusowego wykupu nieruchomości. Co jednak ważne, Nałęczów oraz inne gminy postulujące zmiany praw, w kwestii szczegółów nowych rozwiązań wydają się elastyczne.
- To nie musi być górnicza opłata eksploatacyjna, ale coś na jej wzór. Nam chodzi przede wszystkim o to, żeby gminy mogły w szerszym stopniu korzystać z zysków, jakie czerpią producenci wody wydobywając ją z naszych źródeł - tłumaczy burmistrz Nałęczowa.