W Domu Pomocy Społecznej, z uwagi na pogarszający się stan zdrowia seniorów, przez miesiąc obowiązywał zakaz odwiedzin. Ten już nie obowiązuje, ale rodziny pensjonariuszy do pokojów swoich bliskich nadal wchodzić nie mogą. – Robimy to z troski o personel i podopiecznych – tłumaczy dyrektor ośrodka.
Do naszej redakcji zgłosiła się mieszkanka powiatu puławskiego, która opowiedziała o swoich kłopotach z odwiedzinami w żyrzyńskim DPS. Jej zdaniem zasady, jakie wprowadzono z tej placówce są zbyt restrykcyjne i utrudniają rodzinom spotkania z osobami bliskimi.
– Na moją mamę, która ma ponad 90 lat, raz czekałam godzinę, mimo tego że wcześniej się zapowiedziałam. Wejść do jej pokoju mi nie pozwalają, a kontakt jest konieczny, żebym wiedziała czego potrzebuje. Niestety: wydaje mi się, że poza mną nikt się tym nie interesuje – opowiada nasza czytelniczka. – Mam wrażenie, że niektórzy pracownicy utrudniają nam kontakt z czystej złośliwości. Tak być nie powinno.
O sprawę zapytaliśmy dyrektora ośrodka w Żyrzynie, Elżbietę Seredyn, która poinformowała nas o tym, że przez miesiąc w DPS obowiązywał zakaz odwiedzin. Po jego zniesieniu przygotowano natomiast nowe zasady, które mają za zadanie obniżać ryzyko zachorowań wśród pensjonariuszy.
– Był sezon na grypę oraz inne choroby zakaźne, więc nie mogliśmy ryzykować. Naszymi podopiecznymi są osoby starsze, często na lekach, w tym terapiach antybiotykowych, co obniża ich odporność. Tymczasem stanu zdrowia osób wchodzących do nas nie znamy. Nie wiemy, czy te osoby są zdrowe, czy nie. Dlatego, gdy nasi pensjonariusze zaczęli seryjnie chorować, podjęliśmy takie kroki, jakie uznaliśmy za właściwe w tej sytuacji. Przyświecała nam troska o stan ich zdrowia oraz dobro naszego personelu – tłumaczy dyrektor Seredyn.
Wewnętrzne przepisy poluzowano 11 lutego, kończąc twardy zakaz odwiedzin. Jednak goście z zewnątrz do pokojów swoich bliskich nadal wchodzić nie mogą. Wyjątkiem są osoby odwiedzające seniorów, których stan nie pozwala na przewiezienie na parter. Wszyscy pozostali wózkami transportowani są windą na dół, do pokoju gościnnego.
Żeby z niego skorzystać, odwiedzający muszą wcześniej się zapowiedzieć i zarezerwować to pomieszczenie na konkretną godzinę. Bywa i tak, że personel pozwala na spotkania z rodzinami na dworze.
– Proszę zrozumieć, że w ośrodku mamy 52 osoby, w tym grupę uchodźców z Ukrainy. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby w trakcie sezonu grypowego, który jeszcze się nie skończył, po całym budynku poruszały się osoby z zewnątrz. Zapewniam, że nie chcemy nikogo separować od bliskich. Zachęcamy do rozmów, do kontaktu, w tym telefonicznego oraz przez internet. Na wszystkich czeka również pokój gościnny, który ozonujemy po każdym spotkaniu – przekonuje Elżbieta Seredyn.
Czy restrykcje w odwiedzinach zostaną zniesione?
Powrót do tradycyjnych wizyt w pokojach może zostać przywrócony jeśli stan zdrowia seniorów poprawi się, a sezon na choroby zakaźne minie. Niewykluczone jednak, że obecne zasady widzeń pozostaną w Żyrzynie na dłużej. Zdaniem dyrektora ośrodka spełniają swoje zadanie.