Odwołanie wszystkich członków zarządu Grupy Azoty, którzy byli związani z Puławami nie wzbudza niepokoju puławskiego posła PiS Krzysztofa Szulowskiego. Chwali wybór nowego prezesa i docenia fakt, że jest człowiekiem z zewnątrz.
W ostatnich wyborach kandydaci na posłów jak np. Krzysztof Szulowski, czy Elżbieta Kruk podkreślali, że pozycję Puław w Grupie Azoty należy wzmacniać. Politycy marzyli nawet o tym, by siedziba spółki znalazła się właśnie w Puławach, przy jednym z największych zakładów chemicznych w kraju. Po wygranych wyborach okazało się, że Puławy nie tylko nie dostaną siedziby głównej, ale będą musiały pożegnać się ze stanowiskami prezesa i wiceprezesa grupy kapitałowej. Mało tego, „puławianie” zniknęli z zarządu Grupy Azoty, w której prym wiodą teraz osoby związane z Tarnowem.
– Taka jest polityka naszego rządu. Uważam, że dotychczas nic złego się nie stało. Jest takie powiedzenie „po owocach ich poznacie”, więc ja obserwuję i zobaczymy, jaki będzie rozwój sytuacji – komentuje te zmiany poseł Krzysztof Szulowski (PiS). – Moim zdaniem to, że nowy prezes Grupy Azoty jest osobą z zewnątrz to dobrze, bo minister widząc te tarcia pomiędzy Puławami, a Tarnowem, być może celowo wstawił taką osobę, która patrząc z dystansem, będzie kierowała się przede wszystkim interesem państwa. Mam jednak nadzieję, że prezes naszych Zakładów Azotowych będzie stąd – dodał poseł.
Krzysztof Szulowski, podobnie jak inni parlamentarzyści z Lubelszczyzny jeszcze kilka miesięcy temu apelowali do szefa resortu skarbu o to, by pozycja Puław w grupie została zachowana. – Ja cały czas mam nadzieję, że tak będzie – twierdzi dzisiaj poseł, który podkreśla, że zarówno on, jak i inni posłowie, nic więcej, poza wywieraniem nacisku, nie mogli zrobić. – Staramy się wywierać presję, ale takie decyzje zależą od ministra skarbu – tłumaczy.