Pracownik Liceum Plastycznego z końcem wakacji straci pracę. A wraz z nią mieszkanie, które remontował na swój koszt
Pan Stanisław pracuje w szkole jako dozorca. Mieszkanie służbowe dostał 11 lat temu. Początkowo był to tylko jeden pokój z kuchnią. Małżeństwo spodziewało się, że dożyje w nim emerytury. Remontowało lokal z własnych pieniędzy.
– W 2010 r. podpisaliśmy z obecnym dyrektorem szkoły aneks do umowy. To już nie było „mieszkanie służbowe” tylko „mieszkanie”. Nie na stałe, tylko do końca sierpnia 2012 r. – mówi pani Barbara.
Czemu się na to zgodzili? – Obok zwolniły się dwa pokoje, które pewien profesor wynajmował na swoją pracownię. Zapytałem dyrektora szkoły, czy nie mógłbym ich urządzić dla swoich dzieci. Wtedy dał mi ten aneks. Tak mi zależało na pokojach dla dzieci, że go podpisałem – mówi pan Stanisław.
Z końcem wakacji Kubrakowie mają się wyprowadzić, bo budynek, w którym mieszkają, czeka gruntowny remont. Pan Stanisław traci też pracę, bo szkoła zainstalowała monitoring. Wypowiedzenie dostał wiosną. – Nie stać nas, by wynająć w Nałęczowie mieszkanie. To koszt 1 tys. zł. To prawie cała pensja mojej żony – mówi Kubrak.
Kubrakowie szukali pomocy w Urzędzie Miasta. – Do burmistrza zwracałam się w tej sprawie w sierpniu i w październiku ubiegłego roku, później w styczniu i w marcu. Odpowiedział, że to sprawa pomiędzy nami a dyrektorem i jego to nie dotyczy – mówi pani Barbara.
W pisemnej odpowiedzi burmistrz wyjaśnił, że miasto nie ma żadnych wolnych lokali. A i tak pierwszeństwo do nich mają osoby z wyrokami eksmisyjnymi. – Wszystkie musieliśmy wynająć osobom, które mieszkały w budynku komunalnym przy ul. Armatnia Góra. Obiekt nie nadawał się do dalszego użytkowania – tłumaczy Artur Rumiński, zastępca burmistrza miasta.
Jak poinformował nas dyrektor liceum Jarosław Ćwiek, kapitalny remont budynku jest konieczny. Tak zdecydował konserwator zabytków. Po remoncie w domu przy ul. Poniatowskiego zostanie dwóch mieszkańców: szkolny konserwator i emerytowany nauczyciel.
Dyrektor podkreśla, że poinformował państwa Kubraków o wyprowadzce z 8-miesięcznym wyprzedzeniem, a później wstawiał się za nimi u burmistrza w sprawie mieszkania komunalnego. Dodaje też, że wielokrotnie szedł panu Stanisławowi na rękę, m.in. udzielając mu bezpłatnych urlopów. Dodaje, że za mieszkanie rodzina nie płaciła ani złotówki czynszu.