Z jednej strony mobilizacja do uczestnictwa w pikiecie i referendum strajkowym, z drugiej oskarżenia o działanie „godzące w dobre imię spółki”. Związki zawodowe w puławskich Azotach już dawno nie były ze sobą tak skłócone.
– Jeśli damy się złamać, to już się nie podniesiemy, będziemy pracować jak Murzyni na plantacji bawełny – tymi bezpardonowymi słowami szef zakładowej „Solidarności” Piotr Śliwa apeluje w oficjalnym piśmie do swoich kolegów o udział w środowej pikiecie. Tego dnia o godz. 13.30 związkowcy z „Solidarności” przyjdą pod siedzibę dyrekcji puławskiej spółki. – Każdy, kto będzie mógł przyjść (nie będzie w pracy lub zwolnieniu), a nie przyjdzie w tym dniu, musi zadać sobie pytanie, czy będzie miał moralne prawo prosić o pomoc, gdy sam jej odmówił ojcu dwójki małych dzieci, który został bez środków do życia – dodaje Śliwa.
Planowana pikieta jest odpowiedzią na zwolnienie dyscyplinarne jednego ze związkowców „S”. Organizatorzy przewidują, że do Puław może przyjechać kilkaset osób z całej Polski.
Ale „Solidarność” wraz ze Związkiem Zawodowym Pracowników Ruchu Ciągłego zorganizowały też trwające właśnie referendum strajkowe. Dwa największe związki w firmie pytają o strajk, bo mediacje prowadzone z zarządem od kilku miesięcy utknęły w martwym punkcie. Związki są przeciwko marginalizacji pozycji „Puław” w strukturze całej Grupy Azoty. Zarzucają zarządowi grupy łamanie umowy konsolidacyjnej, na podstawie której „Puławy” połączono z Azotami tarnowskimi.
Tymczasem przeciwko działaniom największych związków wciąż protestują cztery mniejsze struktury pracownicze. Przedstawiciele ZZ Kadra Azoty, MZZPZA „Puławy”, „Solidność” i „Jedność-Puławy” wysłali w piątek do mediów list otwarty, w którym zarzucają swoim kolegom z pracy „szkodliwe działanie godzące w dobre imię i wizerunek” spółki. Sugerują, że trwające referendum może być prowadzone nieuczciwie. „Brak regulaminu referendum oraz zapewnienia tajemnicy głosowania powoduje, że pracownicy spółki są nagabywani” – piszą w liście.
– Referendum jest prowadzone zgodnie z ustawą o prowadzeniu sporów zbiorowych. Jeśli ktoś nie chce głosować, to nie głosuje, nie ma żadnej presji – odpiera Michał Świderski, wiceprzewodniczący „Solidarności” w Azotach.