Polska w hali Globus pokazała, że przygotowania do mistrzostw świata idą w dobrym kierunku. Nadal jednak jest sporo do poprawy
W środowy wieczór obejrzeliśmy wspaniały spektakl. Tradycyjnie już na wysokości zadania stanęła lubelska publiczność, która tłumnie stawiła się na największym w regionie obiekcie. Gorący doping czy świetna oprawa – to elementy, które zapamiętamy z wizyty reprezentacji Polski w Lublinie. Nieco mniej pamiętać będziemy o walorach sportowych, bo z tymi w środę było gorzej. Mimo wszystko przed mistrzostwami świata w Chinach można być optymistą. – Jestem zadowolony z postawy mojego zespołu. Zebrałem wiele informacji o zawodnikach. Kilku z nich zagrało bardzo dobrze. Zwracało uwagę zwłaszcza dobre dzielenie się piłką – mówi Mike Taylor.
Amerykański szkoleniowiec z kilku elementów na pewno może być zadowolony. Bardzo dobrze wyglądały akcje rozgrywane przez środek pola trzech sekund. Siłą Polaków w środowym spotkaniu była także gra zespołowa. Najczęściej wyglądało to tak, że rozgrywający penetrował w strefę podkoszową, gdzie oddawał piłkę biegnącemu po linii końcowej skrzydłowemu, który miał czystą pozycję do oddania rzutu. Czasami gra szła przez środkowego i ten wówczas również miał możliwość identycznego oddania piłki. Ten automatyzm pokazuje, że te akcje musiały być wielokrotnie ćwiczone na treningach.
Widać również, że Taylor ma już wykrystalizowaną pierwszą piątkę. Inaugurujący dla nas mundial mecz z Wenezuelą najprawdopodobniej rozpoczną: Aaron Cel, A.J. Slaughter, Mateusz Ponitka, Adam Waczyński i Damian Kulig. To w tym zestawieniu Biało-Czerwoni zdecydowanie najlepiej funkcjonowali i budowali przewagę nad Holendrami.
W tym miejscu pojawia się pytanie o graczy rezerwowych. Oni w środę, poza małymi wyjątkami, wnieśli do gry niewiele. Gdy pojawili się na parkiecie w drugiej kwarcie, to w naszej grze widać było irytującą bylejakość i brak zrozumienia. Trzeba pamiętać, że mundial to bardzo wymagający turniej, gdzie gra się praktycznie co trzy dni. Pięciu wartościowych zawodników to zdecydowanie zbyt mało, aby myśleć o wyjściu z grupy. I to nawet jeśli ma się w niej uznawane przez FIBA za najsłabsze ekipy turnieju: Wenezuelę i Wybrzeże Kości Słoniowej.
Martwić może również fakt, że nasza kadra nie potrafiła utrzymać przez 40 minut należytego poziomu koncentracji. – Czuję po tym spotkaniu niedosyt. Powinniśmy wyjść na ten mecz zdecydowanie bardziej skupieni. Niestety, widać, że w naszych głowach jest myśl, żeby dotrwać do mundialu w dobrym zdrowiu. Mam nadzieję, że przed wylotem zbierzemy się we własnym gronie i ustalimy, że zaczyna się poważne granie i trzeba dawać z siebie 100 procent – powiedział Mateusz Ponitka. – Po meczu z Niemcami wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Spotkanie z Holandią pokazało, że tak do końca nie jest. Gramy zbyt dużymi falami. Musimy uregulować naszą grę – mówi Michał Sokołowski.
Widać więc, że Taylor ma jeszcze nad czym pracować. W najbliższych dniach musi jednak skupić się na tym, żeby jego podopieczni spokojnie przeszli proces aklimatyzacji w Chinach.