Wybicia niemal wszystkich dzików w Europie domaga się Sławomir Sosnowski stojący na czele władz województwa lubelskiego. Przy życiu pozostać miałaby nieliczna odizolowana grupa zapewniająca przetrwanie gatunku. W ten sposób Sosnowski chce walczyć z groźną chorobą świń, roznoszoną przez dziki.
Choroba, o której mowa, to ASF, czyli afrykański pomór świń. Rozprzestrzenia się bardzo łatwo, wystarczy nawet kontakt z sierścią zakażonego dzika. To dlatego wirus może być przywleczony do gospodarstwa np. na butach osoby wracającej z lasu. Dla rolników oznacza to prawdziwy dramat, wielkie straty i wielkie koszty, bo konieczne jest wybicie całego stada świń, utylizacja ich zwłok a także gruntowna dezynfekcja pomieszczeń.
W Polsce stwierdzono już 131 ognisk tej choroby u świń oraz niemal 2300 przypadków u dzików. Po raz pierwszy ASF wykryto w naszym kraju na Podlasiu, cztery lata temu. Od tamtej pory wirus zdążył dotrzeć do województwa lubelskiego i przekroczył już Wisłę.
– To nie jest już tylko sprawa Polski i województwa lubelskiego – podkreśla Sławomir Sosnowski, marszałek województwa lubelskiego. I podsuwa radykalne rozwiązanie: wolno żyjące dziki miałyby całkowicie zniknąć z Europy. – Zaproponowałem stworzenie w Europie enklawy przechowania zasobów genetycznych dzika, pod nadzorem i ścisłym monitoringiem, dla zachowania tego gatunku, oraz odstrzał całej populacji dzika we wszystkich krajach.
Z tym pomysłem Sosnowski był już w Parlamencie Europejskim. – Nie spotkało się to z negatywnym odbiorem. Wręcz przeciwnie – mówi marszałek. – Chcę zwrócić uwagę na to, że w Hiszpanii, gdzie nie było dzików, zwalczanie tej choroby trwało 30 lat.
Propozycji przyklaskuje też Lubelska Izba Rolnicza, której zdaniem populacja dzika w Polsce powinna być ograniczona niemal do zera.
– Nawet jeśli zabezpieczy się bardzo dobrze chlewnie, to jeśli dzik padnie obok, czy będzie buchtował w pobliżu i poprzez jego sierść lub ślinę wirus dostanie się do gospodarstwa, ciężko będzie się tego wirusa pozbyć – przekonuje Piotr Burek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. – Tak więc całkowite wyniszczenie tego wirusa w środowisku polegałoby m.in. na wybiciu dzika – dodaje Burek. Na początku czerwca izba poprosiła ministra środowiska, by uznać dzika za szkodnika.
– Likwidacja populacji dzika praktycznie do zera to pomysł ani racjonalny ani realny. Raczej przedwyborcza zagrywka – komentuje Krzysztof Gorczyca, prezes lubelskiej organizacji ekologicznej Towarzystwa dla Natury i Człowieka. Podkreśla, że ASF nie zagraża ludziom, a od strat ekonomicznych można się ubezpieczyć. – To nie jest dżuma, przed którą mielibyśmy się bronić bezwzględnymi środkami.
– Nie jest tak, że można bez konsekwencji pozbawić ekosystem jakiegoś gatunku. Skutki takiej ingerencji trudno byłoby nawet przewidzieć – ostrzega Gorczyca. – Nie zapominajmy też, że ASF to pochodna naszego apetytu na wieprzowinę.
Swój pomysł na wybicie dzików marszałek Sosnowski zamierza teraz zgłosić na posiedzeniu Komisji Środowiska, Zmiany Klimatu i Energii (ENVE) Europejskiego Komitetu Regionów (KR) w Budapeszcie.