Żaden z rolników skontrolowanych dotychczas przez urzędników nie ma prawa ubiegać się o unijne rekompensaty. Chodzi o producentów owoców i warzyw, którzy stracili na rosyjskim embargu.
- Na 22 zakończone już kontrole wszystkie są negatywne - mówi Piotr Sawicki, zastępca dyrektora oddziału terenowego ARR w Lublinie. - Dwóch rolników stwierdziło, że nie pasują im warunki.
W pozostałych przypadkach na miejscu wyszły nieprawidłowości. - Np. w powiadomieniu była mowa o uprawie pomidorów - opisuje dyrektor Sawicki. - Na miejscu okazywało się jednak, że na polu były już posadzone ogórki.
Dlaczego? - Może sytuacja na rynku się zmieniła - przypuszcza zastępca dyrektora oddziału terenowego ARR w Lublinie. - Jestem pewien, że rolnicy składali prawdziwe powiadomienia.
- Wycofują się z tych rekompensat, bo to są śmieszne pieniądze - uważa Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. - Próbowali te produkty jakoś sprzedać. Podaje przykłady: Jeśli ktoś ma hektar ogórków i z tego sprzedał 1 kilogram, to już rekompensaty nie dostanie.
Na jeszcze inny aspekt sprawy zwraca uwagę Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP. - To kwestia terminu wizyty komisji. My na te kontrole czekamy już od miesiąca. Jeśli ktoś miał wczesne odmiany jabłek, które w odpowiednim czasie trzeba było sprzedać, to te niezebrane jabłka opadły i zgniły. Jeśli ktoś miał plantację kapusty i została ona zaatakowana przez chorobę, która eliminuje uprawę na kilka lat, to musiał coś z tym zrobić - zniszczyć uprawę i zaorać pole.
Przedstawiciele ARR tłumaczą, że to nie oni ustalali zasady. - Jesteśmy tylko wykonawcą - wskazuje Sawicki. - Kazano nam robić kontrole, to je wykonujemy przy wsparciu pracowników Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Staramy się je przeprowadzić jak najszybciej.