Badania wskazują na dwukrotnie większą ilość przypadków ptasiej grypy wśród drobiu hodowlanego w całym kraju. O konieczności bioasekuracji rolnikom, hodowcom drobiu, przypomina minister rolnictwa oraz Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.
Problemem jest "ogromna" jak szacuje resort rolnictwa, liczba dzikich ptaków zakażonych obecnie wirusem grypy. To właśnie możliwość i kontaktu z ptakami hodowlanymi, może doprowadzić do spustoszenia wśród kur, kaczek, gęsi itp.
- Ognisk ptasiej grypy mamy coraz więcej. W tym roku jest tego naprawdę bardzo dużo. Obecnie najwięcej takich przypadków pojawia się na Mazowszu i Wielkopolsce. Lubelskie dotknięte jest tym problemem dość subtelnie, ale lepiej dmuchać na zimne - mówi Krzysztof Niemczuk, dyrektor puławskiego PIWetu.
Ze względu na zagrożenie, minister rolnictwa, zaapelował do wszystkich hodowców drobiu o zamykanie ptaków w pomieszczeniach. Ważny jest także sposób ich pojenia. Chodzi o to, nie była to woda, do której mają dostęp dziko żyjące ptaki, potencjalnie zakażone wirusem ptasiej grypy. Resort rekomenduje również stosowanie mat dezynfekcyjnych przed wejściami do budynków inwentarskich.
Wirus H5N8 na szczęście nie jest groźny dla ludzi. Niestety, podatne są na niego zwłaszcza ptaki hodowlane. Stąd wyraźna sugestia rządu oraz specjalistów od chorób zwierząt o przestrzeganie zasad bioasekuracji. Co ważne, dotyczy to nie tylko dużych hodowli, ale wszystkich, także tych najmniejszych, w tym na własny użytek.
Przypomnijmy, że na przełomie 2019 i 2020 roku województwo lubelskie już zmagało się z tą chorobą. Wówczas jej rozmiary były naprawdę duże. Padały niemal całe hodwole i wybijano tysiące sztuk drobiu.