Za bezzasadne zostały uznane przez radnych obie skargi złożone przez działaczy Porozumienia Rowerowego. Jedna z nich dotyczyła dyrektora Zarządu Dróg i Mostów, a druga samego prezydenta Lublina
Aktywiści zarzucali prezydentowi, że nie wykonuje „Polityki Rowerowej” uchwalonej kilka lat temu przez Radę Miasta. Wynika z niej, że Ratusz powinien ustalać czteroletnie plany działania na rzecz ruchu rowerowego, ale takich planów nie ma.
Uchwała wymaga też prowadzenia regularnych badań mówiących o tym, ile procent ruchu w mieście stanowią przejazdy rowerem oraz o tym, jak wielu rowerzystów przejeżdża przez konkretne punkty miasta i jak zmienia się ich liczba. Takich pomiarów również nie ma. Nie powstała też, choć „Polityka Rowerowa” tego wymaga, Rada ds. rozwoju ruchu rowerowego. Właśnie takie zarzuty stawiali działacze prezydentowi Lublina.
– Dokumenty dotyczące polityki rowerowej powstały w 2011 roku. One od dłuższego czasu nie przystają do obecnych realiów – przekonuje Arkadiusz Niezgoda, zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Ruchem Drogowym i Mobilnością w Urzędzie Miasta. – Podjęliśmy decyzję o opracowaniu nowych dokumentów.
– Uważam, że skarga jest napisana bardzo precyzyjnie i jako miasto pewnych rzeczy nie realizowaliśmy w zapisany sposób – mówi radny Piotr Popiel (PiS). Dyrektor Niezgoda przekonuje, że planowane inwestycje rowerowe można znaleźć w uchwalanym corocznie budżecie oraz wieloletnich planach finansowych miasta. – Rada polityki rowerowej, tu się zgodzę, nie została powołana, natomiast funkcjonuje kilka ciał doradczych – dodaje urzędnik.
– Często te punkty literalnie nie były realizowane w takim zakresie, w jakim zostały zapisane, ale nawet w zakresie szerszym – przekonuje radny Marcin Bubicz, przewodniczący działającej w Radzie Miasta komisji ds. skarg.
Ostatecznie skargę poparło tylko 5 radnych PiS (Robert Derewenda, Zbigniew Drozd, Piotr Gawryszczak, Zbigniew Ławniczak, Piotr Popiel), zaś 20 uznało ją za bezzasadną.
Druga skarga aktywistów dotyczyła dyrektora Zarządu Dróg i Mostów. Właśnie ta jednostka zlecała zaprojektowanie oraz budowę łącznika rowerowego między ul. Bernardyńską a Wesołą. Zdaniem działaczy pochyły łącznik został wykonany niezgodnie z obowiązującymi w mieście „Standardami rowerowymi” wprowadzonymi jeszcze za czasów prezydenta Adama Wasilewskiego.
– Standardy mówią, że co dwa metry musi być odcinek płaski, żeby rowerzysta jadąc pod górę mógł odpocząć i nabrać rozpędu – mówi Krzysztof Kowalik z Porozumienia Rowerowego i podkreśla, że takich „spoczników” tutaj nie ma. Działająca w Radzie Miasta komisja ds. skarg uznała, że zarzuty są bezzasadne, bo ważniejsze od lokalnych standardów są ogólnie obowiązujące przepisy prawa budowlanego. – Wykonanie tej inwestycji zgodnie ze standardami rowerowymi nie spowodowałoby niezgodności z przepisami prawa budowlanego – twierdzi tymczasem Kowalik.
Urzędnicy tłumaczą, że na wspomniane „spoczniki” nie było tu miejsca. – Realizacja tego zadania zgodnie ze standardami rowerowymi oznaczałaby jego niezrealizowanie – twierdzi dyrektor Niezgoda.
Jedynie trzech radnych uznało, że skarga Porozumienia Rowerowego jest zasadna (Eugeniusz Bielak, Robert Derewenda, Piotr Popiel, wszyscy z klubu PiS). 20 radnych głosowało za stwierdzeniem, że skarga jest bezzasadna, a 7 wstrzymało się od głosu.